O tym, że jestem rozhisteryzowaną babą

Jak nie urok, to sraczka. Ot, wystarczyłoby to zdanie, by opisać Ewulczitę  i jej stan od ubiegłego tygodnia. Z czwartku na piątek zaczęło się od nocnych ryków i bieguny. M. poszedł do pracy, ja poiłam ją, ile tylko mogłam i coraz bardziej zaniepokojona patrzyłam, co też się z naszą dziewoją dzieje. Około południa zadzwoniłam do M., że jak może - to niech wraca, bo jest ciężko. Ewulczita wyła cały czas. Trzymałam tego bąbla na rękach i wtedy ona zakasłała:
- Ekhe.


I jeszcze raz:
- Ekhe

A potem chlusnęła wymiotami.
Na cztery strony świata.
Panoramicznie.
Scena niczym z horroru klasy B.
A ja po prostu ONIEMIAŁAM (przy okazji wpadając w histerię i zalewając się łzami). Oszołomiona zadzwoniłam do M., który był w drodze do nas, a potem - mając przed oczyma wszystkie historie odwodnionych dzieci, które w wyniku tego zmarły - na pogotowie*. Pani dyspozytorka była wyluzowana:

- No ale nie mamy pediatry. Nie może się pani przejść do swojego? Mogłabym wysłać ratownika, ale po co? Zawiezie panią do szpitala i poczeka sobie pani kilka godzin.

I okej. Ja rozumiem, że ta pani jest także po to, żeby oddzielać ziarno od plew. Że są zgłoszenia priorytetowe i te rozhisteryzowanych bab (mua), ale tak analizując to na spokojnie - gdybym ja była na jej miejscu, zadałabym kilka podstawowych pytań, powiedziała jak doraźnie pomóc i wtedy skierowała do lekarza rodzinnego/pediatry. Ale widać ta pani sen ma spokojny i nie męczą jej wizje chorych dzieci. I wiem, że ja zadzwoniłam zbyt pochopnie, nie mając doświadczenia i będąc po prostu przerażona. Ale męczy mnie myśl, czy każdy telefon na pogotowie takiej rozhisteryzowanej matki jest traktowany w taki sposób...

A tak ku pamięci, mięci kupa. Te co mają dzieci (i doświadczenie), pewnie to wiedzą. My część wiedzieliśmy, a części nie. Podczas biegunki/wymiotów poimy dziecko łyżeczką, picie z butelki może prowokować wymioty. Poić najlepiej wodą, i to chłodną. Lepiej wstrzymać się od mleka i pochodnych, bo u większości dzieci wzmaga problem (u Ewki wzmagał).  Poić często. Częściej. Jak najczęściej. Kiedy dziecko leży, można uszczypnąć je w brzuszek, jeśli skóra nie wraca sprężyście na swoje miejsce - najlepiej poginać na pogotowie (pojąc w międzyczasie), bo odwodnienie zbliża się wielkimi krokami. Do jedzenia/picia kleik ryżowy i marchwianka (do zrobienia samemu lub do kupienia bez recepty w aptece np. HIPP ORS 200 - ta kupna zawiera specjalną kompozycję składników odżywczych i mineralnych). Można też wciskać dziecku gotowanego ziemniaka i gotowaną marchewkę. Jeśli nie można akurat iść do lekarza, można kupić bez recepty: 1. na bakterię w jelicie Smectę, 2. osłaniająco Lacidofil lub Dicoflor30. Ale do lekarza zawsze lepiej się zgłosić.

Dziś jest wtorek. Wczoraj M. z był z Ewką u kontroli. Ja nie byłam, bo jakiś zaraz zamieszkał w moim jelicie. Pewnie to ten koleżka od Ewulczity. A Ewka... Ewka ma nowy rodzaj zaraza w gardle i dostała antybiotyk :( A tak nam się dziecko pięknie trzymało przez 9 miesięcy...

* zapomniałam numeru na pogotowie w tym stresie, magnez z telefonami na lodówce bardzo się przydał.

Popularne posty