Co? ZOO!

Ewulczita dała nam pospać prawie do 8.00, a na dodatek po kilku naprawdę pochmurnych dniach w końcu, skoro świt, wdzierało się przez zasłony słońce - trzeba było sprawnie się zebrać i wyruszyć. Ale gdzie wyruszyć?
Pomysł na czas-przed-wypłatą, pomysł na miejsce, gdzie i fauna, i flora, i plac zabaw, i lodziarnia - co serwuje zwykłe lody z automatu. I - olaboga! - wszystko, prócz lodów, bez dodatkowych opłat*. Stare ZOO w Poznaniu.




Wszystkich przyzwyczajonych do ogromnych terenów ogrodów zoologicznych, na których spotkać można setki dzikich-nie-dzikich zwierząt,  Stare ZOO zapewne rozczaruje. To bardziej park, w którym niewiele jest wybiegów (a co za tym idzie <pełza, lata, biega> - zwierząt), jest kameralnie i nieco oldschoolowo.



Jak dla nas - bomba :) To miejsce w sam raz na nasze niedzielne przedpołudnie**. Drugie śniadanie jedzone na jednej z wielu ławek...




Bieganie za Ewą, noszenie jej i wożenie, czy w końcu - dzielenie się z nią lodem :)





A zwierzątka? Były, a jakże! Między innymi lemury, małpy, kozy czy warany. Nawet rude kocisko nam się trafiło, piękne! :))

A propos oldschoolowego wyglądu, nie tylko malunki, czy wybiegi dla zwierząt miały klimat. Alpaki nawiązywały fryzurami do lat... sama nie wiem, 70.? ;)


Ale dość już tych zdjęć. Było wybornie i na pewno tam wrócimy :) Mam tylko nadzieję, że wtedy Ewę bardziej zainteresują te wszystkie zwierzęta, a mniej gonienie gołębi i pokazywanie na szybach naklejek w kształcie ptaków czy wbijanie we mnie paluszków pod pretekstem liczenia kwiatków na bluzce :)

Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na temat poznańskiego Starego i Nowego ZOO zapraszam TUTAJ.


* opłaty - jak na dzisiejsze czasy symboliczne - dotyczą wejścia do Świata Gadów, Płazów i Ryb (3 zł), my sobie darowaliśmy dodatkowe atrakcje. Ewka i bez tego miała naprawdę dużo uciechy :)
** przedpołudnie, bo wtedy jest raczej pusto, im bliżej południa, tym do ZOO ciągnie więcej rodzin z dziećmi i trudniej znaleźć cichy zakątek :)

Popularne posty