Jesteście sentymentalni? Ja raczej tak :) I pewnie dobrze się stało, że spółdzielnia zarządziła sprzątanie strychów, przed wymianą dachu, w kamienicy u moich rodziców, bo stawałam się odrobinę nudna marudząc: - Aleee gdzie jest Zielony Zeszyt? Na strychu? W którym kartonie? Kiedy go poszukamy?
Tajemniczy Zielony Zeszyt to właściwie okładka - po brzegi wypełniona kulinarnymi recepturami. - Ale po co ci? Przecież tam takie stare przepisy, teraz się tak nie piecze! - dziwiła się moja mama, a ja wiedziałam swoje: - Chcę Zielony Zeszyt!
Te przepisy może i się postarzały, może nawet z nich nie skorzystam. Ale miałabym porzucić wycinki z gazet, które zbierała babcia Janka - babcia, której nie poznałam? I takie kreślone ręką mamy, w gładkim zeszyciku? Czy te, które spisał mój tata, gdzieś na karteluszku z kalendarza? I na koniec - te, które przepisywałam ja, pismem koślawym, robiąc (ku pamięci) haniebne błędy ortograficzne?
Ja musiałam mieć Zielony Zeszyt!
Musiałam mieć też książkę, która bardzo z Zielonym Zeszytem mi się kojarzy - Ciasta, ciastka i takie tam (tekst i ilustracje: Agata Królak, Wydawnictwo Dwie Siostry).
Opis znaleziony na stronie wydawnictwa cudownie oddaje magię tej książki:
71 sprawdzonych przepisów (surowych)I wiecie? Wszystko się zaczęło, kiedy autorka znalazła na śmietniku siedem książek kucharskich... Przepisy na łakocie (oraz zdjęcia) z Ciasta, ciastka... nie pochodzą jednak ze znalezionych tomiszczy - to dary od rodziny, przyjaciół i znajomych. Agata Królak wszystkich deserów próbowała i - jak zapewnia we wstępie - są naprawdę pyszne :)
drugie tyle rozbrajających ilustracji
urok starej maszyny do pisania
2 tuziny smakowitych rodzinnych fotografii
szczypta pozytywnego wariactwa
Wszystko połączyć z wyczuciem i fantazją, nie szczędzić ciepła (aż będzie purkotać). Mieszać i doprawiać do skutku. Testować na amatorach słodkości i pięknych książek. Jeśli leci im ślinka - gotowe!
A cóż ja mogę powiedzieć? Mogę być szczera... To książka kucharska, którą mam od prawie roku i jeszcze nic z niej nie upiekłam! I nie dlatego, że uważam, że przepisy są słabe :) Po prostu za każdym razem, kiedy ją otwieram, to nie mogę się oderwać od dokładnego jej oglądania. Wciąż widzę formę, lepiej niż treść. Oj, podoba mi się ta książka! Ale wierzę, wierzę, że niebawem upiekę coś z jej pomocą i opowiem Wam o tym :)
Tymczasem zostawiam Was z kilkoma ilustracjami z Ciasta, ciastka..., a potem uraczę Was fragmentami Zielonego Zeszytu :) Uczciwie ostrzegam - sporo tego! :)
I Zielony Zeszyt pełen skarbów :) Przekładając te - niekiedy rozlatujące się - karteluszki, przypomniałam sobie bardzo ciekawą rozmowę o papierze zamieszczoną niedawno w "Wysokich Obcasach", polecam! KLIK
No tak, dość wcześnie zaczęłam interesować winem :D
PS Autorkę Ciasta, ciastka i takie kojarzycie, prawda? To ta sama, co popełniła m. in. Różnimisie :)
Dla chętnych - Olgugla, czyli zamiast wyszukiwarki ;)
Fantastyczny ten Twój dzisiejszy wpis. Książkę znam, ale niestety jeszcze nie mamy w swojej kolekcji (wydawnictwo uwielbiam), natomiast zdjęcia przepisów są obłędne :D ha ha.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci bardzo!
pod choinką była, rok temu, wyprosiłam od Mikołaja ;)
UsuńUwielbiam takie tematy...chce chce chce:)
OdpowiedzUsuńJa tworze sama taki "zielony"zeszyt...dla przyszlych pokolen.
ja też tworzę :) jest jasnozielony :)
Usuńmam nadzieję, ze kiedyś w spadku dostanie mi się zeszyt z zapisakmi kuchennymi mojej mamy... takimklimatyczny zwłaszcza w czasach internetu i dostepu do wszstkich przepisów wirtualnie... ale to nie to samo!
OdpowiedzUsuńa książka mnie zaciekawiła, nie słyszałam jeszcze o niej
pozdrawiam
z (już mojego) Zielonego Zeszytu mama nie korzystała od jakiegoś czasu... no to go zaklepałam i porwałam :)
UsuńJaka cudowna książka, a kompletnie mnie nieznana:) niesamowicie skrojona, zachwycam się i jeszcze długo będę, najlepiej własną:) muszę się zebrać i w końcu napisać list do tego świętego w czerwieni:)
OdpowiedzUsuńi to mnie cieszy najbardziej - jak ktoś mi tu pisze, że nie znał, ale mu się podoba :)) taki komentarz daje mi motywację :)
UsuńMialam wlasnie pytać, czy to Różnimisie:D
OdpowiedzUsuńOlg, alez ta książka do Ciebie/Was pasuje! :D
prawda? :)
UsuńUwielbiam tę książkę, a Ty świetnie, że o niej napisałaś. I te przepisy własne- super!
OdpowiedzUsuńpieknie wydane :)
OdpowiedzUsuńOoo, widzialam i macałam w Endo.. i sama nie wiem co mnie powstrzymało że nie kupiłam.. Super jest! I takie stare przepisy tam sa, z tego co pamietam na kogel mogel np ;)) A co do zeszytu zielonego- mama ma identyczny, poprostu taki sam, ten sam papier, scinki ze starych gazet. Od lat mowi, ze musi to przepisac, ladnie do porzadnego zeszytu zeby sie nie walalo.. Ale po co? Mysle ze tak jest lepiej.. Pozdrawiam cieplo!!
OdpowiedzUsuńjasne, że tak jest lepiej! nie przepisywać! chronić! zachować! :)
UsuńJaka cudna książka! Akurat uro cioci się zbliżają (akurat będziemy w PL) - znalazłam już prezent, dzięki :)
OdpowiedzUsuńpolecam się!
UsuńMoja Mama ma taki zeszyt:) Zeszyt jest pusty, poza tym, że napisałam tytuł w podstawówce chyba, to nic w nim nie ma, a okładka jest cała wytarmoszona bo trzyma wszystkie karteluszki;) w tym najcudowniejszy i najłatwiejszy przepis na jabłecznik od Pani K.;)
OdpowiedzUsuńKsiążka fantastiko:) wina chętnie bym się napiła:P
no dziś to ja też chętnie wina bym chlapnęła, ale raczej nie ma szans :)
UsuńZnam. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuń:)
Znamy tą Panią...:)))Ale tej książki nie znam...ale poznam..już wiem co chcę pod choinkę:)))
OdpowiedzUsuńtak, tak, to dobry prezent :)
UsuńMoja Mama ma z czarną okładką! ;p Niektóre przepisy wyblakłe, część kartek faluje :D a na końcu...na końcu odrysowana moja dłoń z mnóstwem pierścionków, książę i inne malunki...oraz moje koślawe "Ola ma kota" ;)
OdpowiedzUsuńZ czasem i Kasia miała kota...nawet dwa! Hahaha ;)
:D u mnie na niektórych kartkach tłuste plamy wyżarły kawałki przepisów :))
UsuńMY - największe łasuchy Rzeczpospolitej- musimy "Ciasta..." mieć! genialne ilustracje i zdjęcia, no genialne! moja Mama ma też oczywiście ma taki zeszycior, są w nim wycinki ze starych zdzieranych kalendarzy i gazet, mam go dostać, nie odpuszczę;)czasem mi z niego dyktuje jakieś tajemne receptury...
OdpowiedzUsuńa w książce jest przepis na... pietruszkę z miodem. pieczoną! :)
UsuńUwielbiam takie zeszyty znalezione na strychu!!!!
OdpowiedzUsuńI tez gdzieś tam się walają przepisy pisane przeze mnie ...
To jak? Kiedy z Ewką robicie "Pączki Wandy" ? :)
hehehehehe, no tak się składa, że nie jestem fanką pączków :D
Usuńuwielbiam książki kucharskie i zeszyty z zapiskami... niesamowicie wyglada ta książeczka, chcę taką:)
OdpowiedzUsuńweszłam, by sprawdzić i widzę, że u Ciebie to samo - chyba na blogach liczniki wysiadły!!! Z moich kilkunastu tys. mam teraz 18 wejść... hmmmm... Ty też tak widzisz u siebie?
OdpowiedzUsuńha takie stare zeszyty z przepisami, to prawdziwe perełki, w mojej mamy najstarszym są też szkice sukienek do uszycia :) no i moje baźgrołki oczywista! A najlepsze są przepisy wypisywane przez nas z błędami :))))
OdpowiedzUsuńbłędy mnie rozczulają :)
UsuńOlga, ale boski post :DDD uśmiałam się z Pączków Wandy i nie tylko. Cudowne!
OdpowiedzUsuńA książkę Agaty K. miałam w ręku w Concordii, bo spodobała mi się okładka i nie zdążyłam jej otworzyć - Nina odwróciła moją uwagę.
Pewnie miałabym tak samo, jak Ty, tzn. przeglądałabym i przeglądała, zachwycała się, a korzystała... niekoniecznie. Ale kto wie. Mamy czasami takie "deserowe fazy".
Szkoda, że się nie spotkałyśmy. Zdrówka dla Ewci!
dzięki! i szkoda :( ale wiesz, co się odwlecze... :)
UsuńJa i moje dziaiaki jesteśmy zakochani w książkach o gotowaniu, pieczeniu, o kuchni. Tej książki nie mamy w swojej kolekcji, to dobrze, bo już mam pomysł na prezent mikołajkowy :-)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że zainspirowałam :)
UsuńNie słyszałam o tej książce - muszę ją gdzieś dorwać! :)
OdpowiedzUsuńMoja mama tez ma taki zeszyt choć więcej tam luźnych kartek i wycinków z gazet. Są i u nas przepisy wykaligrafowane przeze mnie czy moja siostrę. Ten zeszyt to kawał historii- są tam m.in. przepisy ś.p. cioci.
OdpowiedzUsuńJest kilka przepisow na sernik : sernik cioci Jasi, cioci Hani, sernik pani Ani itp...
Zawsze bardzo lubiłam przeglądać ten zeszyt, porządkować, przepisywać...
Zeszyt ten pachnie magicznie bo od zawsze byl przechowywany w tej samej szufladzie co aromaty do ciast.
Ja tez mam taki zeszyt, choc mój jest jeszcze chudziutki.I własnie Twoj wpis przypomniał mi, że powinnam zrobić w nim porządek.
kiedyś częściej, mam wrażenie, ciasta zapisywano wraz z imieniem, dzieliło się przepisami, dawało karteluszki i spisywało... dziś wysyłamy link i wsio! :/
UsuńZamowilam sobie te ksiazke!!! Jest cudowna!!!!
OdpowiedzUsuńJa zawsze jak przegladam swoje przepisy zastanawiam sie jak te moje dzieci sie nimi kiedys podziela:)
u mnie, całe szczęście, starsi bracia w ogóle się nie upominali o ten zeszyt, ufff :)
Usuńoj teraz jeszcze bardziej chcę mieć tę książkę :D
OdpowiedzUsuńHCESZ WINA!!! No nie mogę :)
OdpowiedzUsuńhaha ":D leję z tego wina na obrazku :D no super :D hahaha boskie! :)
OdpowiedzUsuń