Ewa czyta o... byciu sobą (Maska lwa, Tako)

W takie dni, kiedy zima zwątpiła w swoje mroźne atrybuty i wita nas szarością i pluchą, gdy katar utrudnia spanie, a gorączka zabiera energię... Przebieramy się za tęczę, na pierwsze śniadanie jemy kolorową paprykę, na drugie mangaijynkę, a na deser czytamy soczystą Maskę lwa.



I z chęcią przysiadam się do małej blondynki, by - bez żadnych uprzedzeń, bez kręcenia głową - czytać o przyjaźni zebry z Lwiątkiem. O tym, że następca Króla sawanny ma potworne gilgotki i za nic nie potrafi być groźny. Że dzikie zwierzęta bawią się w berka. Że dzięcioł jest specjalistą od masek i na zlecenie ojca Lwiątka, przez siedem dni, tworzy maskę lekką jak piórko, zimną jak nienawiść i czerwoną jak furia.







I tylko dziwi mnie i smuci to, z jaką zaciętością Tata Lew próbuje zmienić Lwiątko... I jak sukcesem jawi mu się samotność syna i zamienienie jego serca w kamień. I prawie mu się to udaje! Ostatecznie jednak śmiech zwycięża. Przyjaźń trwa. Lwiątko jest znowu szczęśliwe. I jakoś nie zaprząta mi głowy, gdzie podział się Tata Lew. Ale Ewa pyta: - A gdzie tata? Gdzie on jest?


Maskę lwa Ewa znalazła w Mikołajki na parapecie :) Lubimy ją obie. Tekstu jest niewiele, czyta się bardzo szybko, a ilustracje naprawdę... dostarczają nam wielu witamin ;) Intensywne, wyraziste, nie do pomylenia z jakimikolwiek innymi. Dużo czerwieni i żółci, a także niebieskości. I dużo śmiechu, na zdrowie! :) Polecamy!

Maska lwa, tekst: Margarita del Mazo, ilustracje: Paloma Valdivia,
tłumaczenie: Weronika Perez Borjas, Wydawnictwo Tako KLIK
Margarita del Mazo, blog KLIKPaloma Valdivia, blog KLIK

Popularne posty