Przedszkole tu i tam - Ewa :)

Radość, ulga, zaskoczenie, zawstydzenie... Cały wachlarz emocji. Jak nas w drzwiach zobaczyła :) Pierwszy dzień w przedszkolu za nami. Po obudzeniu, dla porządku, burknęła, że nie chce iść do przedszkola. Ale później przypomniała sobie, że przecież wszyscy idą - Dima, Marysia, Zuza, Marcelina, Amelka... I jakoś poszło. Z domu wyszła z uśmiechem, w przedszkolu wybrała sobie w łazience znaczek z czerwoną kropą i uciekła do sali zabaw. Aż się pożegnać zapomniała! A jak M. ją zawołał, to mruknęła: - Cześć! - i tyle ją widział.

 






Pojechaliśmy po nią razem, po obiedzie. - A wiesz, tato, dzieci wyły, ale ja wcale! - oznajmiła (oj, ten język ;)). A na korytarzu usłyszeliśmy: - Zjadła z dziesięć porcji jabłek w cieście! Gdzie ona to mieści?! :) Ano mieści. Czasem mówi, że brzuszek się najadł, ale plecki jeszcze nie ;) I TYLE w tym przedszkolu zjadła, że w domu poprawiła: miseczką rosołu, żelkami ukrytymi w czerwonych koralach dzielnego przedszkolaczka (inspiracja KLIK) i babeczką kakaowo-bananową. No tak, świętowaliśmy, słodyczowy weekend przeciągnął się do poniedziałku... I prezent otworzyła. Bo jak to tak? Być w grupie Skrzatów i nie mieć takiej książki? :)




Jaki był Wasz poniedziałek? Przeżywałyście czyjś debiut? W przedszkolu lub szkole? :) Albo swój wspominałyście? :) Mi przypomniał się skrawek apelu. Przed rozpoczęciem pierwszej klasy szkoły podstawowej, na boisku szkolnym :)



Popularne posty