Zróbmy sobie kredę

Odliczanie. Jedna miarka, druga, trzecia i czwarta. I jeszcze woda. Miarka za miarką. Barwniki. Ile kropelek? Wolisz ciemniejsze czy jaśniejsze? Pomieszać dwa kolory czy zostawić jeden? Użyć brokatu? Dużo? :) I tak ruszyła produkcja...




Brokatu nadal nie lubię. To chyba nie przechodzi, ta niechęć. Ale nie protestowałam, gdy chciała sypnąć więcej. Sypała. Mieszała. A on się osypywał... I ostatecznie niewiele z niego zostawało, szczególnie przy rysowaniu po chodniku. Ale ten błysk... Także w jej oku! :) No niech będzie i brokat.





Na początku byłam przekonana, że ta mieszanka nie zastygnie. Później – że nasza domowa kreda będzie słabo rysować. Ostatecznie okazało się, że się myliłam. Zastygła. Rysuje świetnie. Jest jakby bardziej mokra od kupnej kredy, mniej się pyli, kolor ma nasycony. Idealna na dziewczyńską imprezę z nocowaniem (wieczorem zabawa przy robieniu, rano rysowanie po chodnikach) lub jako prezent (zestaw lub efekt pracy dziecka). Na razie zrobiłyśmy kredę z połowy porcji, gdy zajmiemy się drugą połową – zapakujemy motylki i kwiatki i podzielimy się ze znajomymi dziećmi :) Fajna sprawa. Gdyby jeszcze Ewa miała zielone światło na długie spacery... Pokolorowałybyśmy wszystkie parkowe alejki! ;)



Glitter Chalk  NIETOPEREK  //  ZABAWKOWICZ   

Zestaw kreatywny testowałam w ramach współpracy z Klubem Mam Ekspertek.

Popularne posty