Dla małych uszu, na dobranoc

Niedawno, całkiem niedawno, wieczorne czytanie w rachubę nie wchodziło. Bo tylko pobudzało i oczy zamiast się zamykać, coraz szerzej się otwierały. Aktualnie najstraszniejszą z kar byłby brak lektury przed zaśnięciem. Rytuał musi być i musi trzymać się określonych reguł. Bo i książka odpowiednia - konieczne są wcześniejsze szczegółowe ustalenia. I decyzja jeszcze najważniejsza - cała, rozdział, dwa czy trzy? I jeśli dziecko w pościeli, w piżamce, najedzone, wyprzytulane, ząbki umyte (reszta zazwyczaj też ;)) i książka przeczytana - to już walczyć nie warto. Z tymi powiekami. Można dać im się zamknąć...




Wieczorna lektura nie może obfitować w nagłe zwroty akcji. Straszyć nie może. Ilustracjami krzyczeć. Historyjkami przerażać. Podrzucać trudne tematy też raczej nie. Nie ta pora dnia. Taka przytulna musi być. Jak króliczek lub myszka. Taka radosna. Jak biedronka lub uśmiechnięta żabka. Żeby można było zerknąć na ilustrację, posłuchać opowiastki i tylko na drugi bok się przewrócić i spać...





Niedawno skończyliśmy drugą turę. Po dwie opowiastki dziennie, przed zaśnięciem. A w książce jest ich osiem. Tych opowiastek. I w każdej jakieś zwierzątka, i w każdej jakieś przygody. A i morał czy dwa - zupełnie w gratisie - się pojawia ;) Podoba mi się równowaga między białymi kartkami z opowiastkami i ilustracjami. Nie ma przepychu, nie przytłacza ani ilość tekstu, ani ilustracji. A do tego - wygodny format, twarda (aksamitna w dotyku) okładka, szyte strony, papier nieco grubszy, bardziej mięsisty. Przytulna ta książka. Idealna na dobranoc... Dobranoc!




Opowiastki dla małych uszu, tekst: Joanna Wachowiak, ilustracje: Anita Głowińska,
Wydawnictwo BIS KLIK 

Popularne posty