Urodziny. Część III. Prezenty

Ależ! Nie jestem ekspertką w temacie czterolatek! Ale mam taką jedną w domu... I ona dostała w maju całe stado prezentów. Niektóre urodzinowo, inne zupełnie nie. Jedne od nas, drugie od cioć i wujków, przyszywanych bardziej lub mniej, wirtualnych bardziej lub mniej, trzecie od osób, które zwyczajnie postanowiły nas zaskoczyć. I nie, nie agencje reklamowe, nie wielcy producenci. Tacy zwyczajni ludzie z niezwyczajną chęcią sprawienia jej (nam!) radości. Nie dziwota, że wszystko wymknęło się spod kontroli i nie mogliśmy poprzestać na jednym dniu świętowania...



Zrobiliśmy zatem (kolejny rok) Festiwal Urodzinowych Przyjemności. Z całym morzem prezentów. A przypływ trwał przez wiele dni i na razie nic nie zapowiada odpływu (nawet dzisiaj listonosz przyniósł kolejną przesyłkę!). Prezenty w szeleszczących papierkach. W paski, kropki, rybki, motylki... Prezenty, które z definicji może i prezentami nie są, ale radość jej sprawiają ogromną. Balony, dekoracje, słodkie śniadanie, bańki, czas, energia, chęci.




Urodzinowy piknik, urodziny w przedszkolu, puszczanie baniek na chwilę przed deszczem. Wysyp słodkości. Spełnianie życzeń. Uśmiechy o poranku, uśmiechy w południe, wieczorem... Basia, która wypada z koperty. I totalnie nas wszystkich zaskakuje! I zawstydza! Bo jak mogłam sama nie wpaść na to, że dla Ewki idealnym prezentem będzie kieszonkowa Basia? DZIĘKUJEMY! Basia nie dość, że od dawna przez nas lubiana, to jeszcze perfekcyjnie wykonana i taka poręczna :) W sam raz do małych paluszków. To największa niespodzianka tegorocznych urodzin... Dziś tylko miga w oddali. Ale jeszcze ją pokażę z bliska, obiecuję :) 


  



Co dostała od nas? Od grudnia Ewa trzymała się jednej wersji. - Na urodziny chcę pianino albo gitarę - mawiała. Dwa tygodnie przed imprezą do życzenia dorzuciła trąbkę. Ale było już za późno, bo w szafie czaiło się żółte ukulele Jonas & Chloe. Zajęliśmy się jej marzeniem. No może i to ukulele nie jest różowe, ale ma różowego kwiatka, o! Taki mój ukłon w stronę jej różowych ciągot ;) I wciąż do znudzenia powtarzam, że instrumenty to świetny pomysł na prezent. Mamy pełną szufladę grających różności, ale wcale nie powiedzieliśmy ostatniego słowa w tym temacie... A teraz stado prezentów. I to nie są wszystkie! Taki  to bardziej różnorodny przekrój. Może się komuś przyda :)



1. Torebka z Pippi. Niektórym służy w roli śniadaniówki, Ewka uznała, że to torba lekarska. W końcu jej stetoskop się mieści oraz Księga Straszliwych Ał-Ał. 2. Poduszka Konik Folk. Na koniu Ewka jeździ i zwraca się do niego: - Stasiu... 3. Play-Doh. Zresztą, nieważna firma, ważne, żeby zapas ciastoliny był systematycznie uzupełniany, bo jak wiadomo - lubi się mieszać, zasycha pozostawiona otwarta i takie tam. Lepiej dbać o dobry jej przepływ. Przez małe rączki. 4. Drewniane koraliki. Dla córki, dla matki. Siedzimy i nawlekamy. Czasem jest koncepcja, innym razem zupełnie jej brak. Zawsze jest zabawa. 5. Płyn do dużych baniek. Właściwie nie trzeba komentarza. Puszczamy rodzinnie, staramy się nie kłócić o to, czyja kolej... 6. Tekturowe puzzle do kolorowania. Jej dobór kolorów, dbałość i jej brak - pozostaje dla nas tajemnicą. Lubię przycupnąć obok i pokolorować jakąś piłkę... 7. Gra Pędzące Żółwie. Według zasad nie powinno się zdradzać, który żółw jest nasz, ale jedna z zawodniczek regularnie wyznaje, że nie może wytrzymać takich tajemnic... 8. Gra Dzieci z Carcassonne. Gra, w której dobrze mieć jakąś strategię, ale u Ewki planem jest brak planu, improwizuje i nieźle jej idzie! 9. Książka Nie odrobiłem lekcji, bo... Bo warto wcześniej przećwiczyć rozmowy z nauczycielami. A szkoła tuż, tuż. 10. Książka z szablonami. Zwierzęta. Nowość dla Ewy, wcześniej nie miała styczności z szablonami. Nie takie proste! 11. Książka Czy Zuza ma siurka? No wiemy, że nie ma! Ale lubimy Zuzę! 12. Kreatywny zeszyt Tatuaże. A w środku prawdziwa gratka - cały arkusz wypełniony zmywalnymi tatuażami.





Wzrusz. Normalnie wzrusz. Masa ludzi wzięła udział w Festiwalu Urodzinowych Przyjemności Ewki. I choć ona nie do końca rozumiała, od kogo są te wszystkie prezenty, to obdarowała Was naprawdę szerokim uśmiechem "bez środkowej jedynki", jak go określił kiedyś chłopiec na placu zabaw ;) Jeszcze nie zdążyłam podziękować każdemu z osobna, jeszcze nie dałam rady zdjęć powysyłać, jeszcze ładuję baterie... Ale dzisiaj - uśmiecham się do Was i ja, i dziękuję, nie tyle za prezenty, co za chęci, sympatię, obecność, także tylko wirtualną. Niesamowita sprawa... 






PS A skoro o prezentach mowa... W niedzielę Dzień Dziecka. Ponieważ Ewka jest majowa, tego dnia nie dostaje już żadnego wielkiego prezentu. Ale ja ZAWSZE mam coś w szafie ;)



13. Naklejanki z Baśką. Wiadomo. Basiomania trwa. 14. Woreczek Moje Skarby. Bo może i torebek i worków u nas całe mnóstwo, ale skarbów wciąż więcej... 15. Książka Dzień Dziecka w Bullerbyn. Bardzo długo czekała w szafie na swoją kolej. Udało mi się wytrzymać i w Dzień Dziecka poczytamy o Dniu Dziecka. I zjemy duże lody!

Popularne posty