Smerfowy pomost

 


Ja naprawdę lubię komiksy. I naprawdę nie lubię czytać komiksów na głos. Dramat. Zawsze pomylę kolejność dymków, zawieszę się, zaplączę, wracam i czytam od nowa. Tak że czekam. Nie popędzam, ale czekam. Aż nauczy się czytać. I wtedy to komiksy będą galopować po naszym domu stadami. Wspólnie przeczytamy na przykład Podróż smokiem Diplodokiem. Ja to właściwie tylko odświeżę sobie pamięć, a ona przeczyta po raz pierwszy. I jeszcze Antresolkę profesora Nerwosolka pozna! Za jakiś czas...




Tymczasem Smerfy. Choć to komiksy zostały zaadaptowane na potrzeby filmów o Smerfach, te niebieskie stworzenia, które wymyślił belgijski scenarzysta i grafik Pierre Culliford (Peyo), poznałam w dzieciństwie w wersji dobranockowej. Ja oglądałam, moja (aktualne prawie pełnoletnia!) bratanica znała, znają moje dzieci. To starsze zna lepiej, ale ufam, że i młodszy pójdzie tą samą drogą - początkowo będzie się nieco bał Gargamela i Klakiera (tradycji musi stać się zadość), by potem głośno śmiać się z ich przygód. Małe niebieskie stworki, pomost między pokoleniami...


 
Dwa słowa o fabule:
Niespodziewanie do wioski Smerfów wkrada się niezgoda. Niebieskie skrzaty uwielbiają warzywa Farmera, lecz pewnego dnia potrawy z jarzyn przygotowywane przez Kucharza stają się niesmaczne! Badania Papy Smerfa wykazują, że rośliny zostały zaatakowane przez pasożyta. Papa musi opuścić wioskę na kilka dni, aby zdobyć u specjalisty lekarstwo na chorobę roślin. Jak to zwykle bywa, gdy siwobrody przywódca opuszcza swoich podopiecznych, ci wpadają w poważne tarapaty. Z własnej winy wystawią jedność społeczeństwa Smerfów na ciężką próbę.*

Sałatka ze Smerfów
Luc Parthoens, Thierry Culliford
Wydawnictwo Egmont KLIK 

* Opis ze strony Wydawnictwa, link powyżej.

Popularne posty