Sonia / Spoiler Alert ;)


Pewnego dnia w klasie Soni, nieśmiałej, raczej cichej dziewczynki pojawia się nowa koleżanka. Celestyna na wiśniowy płaszczyk, ogniste włosy i wiele do powiedzenia. Już pierwszego dnia postanawia, że będą się z Sonią przyjaźnić i zaprasza ją na nocówkę.
W czeluściach telefonu mam takie zdjęcie z moją pięcioletnią Ewką, która idzie szeroko uśmiechnięta, ciągnąc za sobą walizkę, a w niej poduszeczkę z Parauszkiem, misia Manika, ulubioną piżamkę, jakieś ubrania i szczoteczkę do zębów. Idzie na nocówkę. Ta pewność, entuzjazm, wielkie oczekiwanie - wszystko jest na tym zdjęciu.
Obserwując Sonię, też to widzimy. Jest trochę magicznie, biało, wszędzie są świąteczne dekoracje (akcja filmu dzieje się w przededniu Dnia Świętej Łucji). Sonia jest spokojna, radosna, jedzie autobusem do nowej koleżanki, zaciekawiona ogląda widoki za oknem. Mniej pewny wydaje się jej tata, trochę niedowierzający, że to już ten czas, kiedy córka ma ochotę spędzić noc poza domem. Rzuca córce koło ratunkowe - karteczkę z zapisanym numerem telefonu. Żeby mogła zadzwonić, jeśli tylko przyjdzie jej na to ochota.
Dom Celestyny, jego mieszkańcy, feeria barw i wzorów - od progu trochę onieśmielają Sonię. Wszystko jest takie INNE. Nie tylko wnętrza, ale i rodzice, babcia mówiąca innym językiem, starszy brat słuchający głośno muzyki, dwie świnki morskie, wielki pies z bolesnym guzem na głowie i wreszcie Celestyna, zachowująca się trochę samolubnie. Zasada, że "na nocówce zawsze trzeba zjeść lody" i wykradnięte z kuchni pierniczki niewystarczająco osładzają ten wieczór. Sonia czuje się niekomfortowo. Widz czuje się niekomfortowo. Ten sześcioletni, kręcący się na fotelu, ale i ten dorosły, który już chciałby, żeby dziewczynka zadzwoniła do taty i wróciła do domu. Kiedy Sonia chce skorzystać z karteczki z numerem - nie ma takiej możliwości. Wzięła ją Celestyna. Wzięła i zniknęła. Nigdzie jej nie ma... Za to w mieszkaniu pojawiło się więcej drzwi i za każdymi czeka nowa przygoda.




Czy to wszystko to sen? Czy może Sonia to sobie wyobraża? Nie wiem, jak to będzie u Was, ale dla Ewy to nie miało żadnego znaczenia, w ogóle nie było tematem rozważań. Moja prawie siedmiolatka po prostu weszła bez mrugnięcia w świat Soni i towarzyszyła jej w każdej przygodzie, śmiejąc i denerwując się na zmianę. Trudniejsze emocje nie były aż tak intensywne, by chcieć przerwać oglądanie. Ot, taki kamyk w bucie, coś się dzieje, jest nie do końca komfortowo, ale trzeba iść dalej, bo nie wiemy, co za kolejnym zakrętem. Kino Dzieci po raz kolejny zafundowało nam mądry, interesujący seans, będący punktem wyjścia do wielu rozmów, może inicjujący kolejne podejście do nocówki? Bo Ewa, mimo tego entuzjazmu i radości, mimo że gospodarze starali się z całych sił, by stworzyć dla niej idealne warunki, skorzystała z koła ratunkowego - nie została na noc u koleżanki.



Sonia to adaptacja książki Piji Lindenbaum Sonia śpi gdzie indziej. Książkę możemy czytać w języku polskim dzięki Wydawnictwu Zakamarki, film wprowadziło do kin Stowarzyszenie Nowe Horyzonty w ramach inicjatywy Kino Dzieci Prezentuje. Premiera filmu odbyła się w ostatni piątek, 24 marca. Tu możecie sprawdzić, gdzie można wybrać się na Sonię do kina KLIK. Spieszcie się! W Poznaniu film grają jeszcze tylko dzisiaj i jutro! Jeśli widzieliście Sonię, chętnie poczytam o Waszych wrażeniach.

    Reżyseria: L. H. Clyne, C. Edfeldt / Rok produkcji: 2016 / Kraj: Szwecja / Czas: 79 min

Popularne posty