Zwariowane pojazdy




Jednak Wojtek to tradycjonalista. Podsunęłam mu, wielce z siebie zadowolona, książkę Zwariowane pojazdy (koncepcja i ilustracje: Artur Gulewicz, Wydawnictwo Nasza Księgarnia) i oczekiwałam na piski zachwytu, fanfary i niekończące się oklaski. Nie było. Wzgardził! Nie jest gotowy na takie szaleństwo. Koparka ma być koparką, lokomotywa lokomotywą i czym do diaska jest amfibia?!
Trochę byłoby mi smutno, ale ze szkoły wróciła Ewka, która nie tylko porwała książkę i zniknęła z nią na niepokojąco długą chwilę w pokoju, ale i głośno się śmiała, miksując pojazdy, ich zadania i miejsca, w których się znajdują.




Bo to taka książka do miksowania! Może i okładka jest w jednym kawałku, ale wnętrze pocięte (zepsuta książka, zepsuta ;)). Pojazdów jest osiem, miejsc i zadań tyle samo. Policzcie, ile to daje kombinacji, no nie będę Was we wszystkim wyręczać przecież! Z jednej strony jest ilustracja, z drugiej wyrazy, które układają się w zdania. Jeśli chcemy szybko znaleźć pojazd w jego... ekhm... tradycyjnej roli, podpowiedzią jest tło ilustracji lub powtarzające się na elementach z wyrazami detale. Tylko po co się ograniczać? Lepiej trochę się pośmiać przy tworzeniu zwariowanych pojazdów i wymyślaniu szalonych historii o nich.



Zwariowane pojazdy to książka całokartonowa z dość prostymi, przejrzystymi, bardzo czytelnymi rozkładówkami. Może to sugerować, że jej odbiorcy mają być bardzo małoletni... Jak widać na naszym przykładzie, także starsze dzieci, samodzielnie czytające, mogą mieć przy niej dużo zabawy.

Popularne posty