O tym, że dnia czasem nie wystarczy
Przymierzam się do obliczeń. Tak z ciekawości. Interesuje mnie budżet (bo nie jest to budżecik) przeznaczany na jedzenie Ewulczity. Obliczę go niebawem, przedstawię kosztorys i w razie czego, jeśli suma będzie powalająca - wepchnę Ewkę do brzucha, tak jednak taniej jest ;)
A jeśli o jedzeniu mowa... Zawsze myślałam, że będę miała problem z porcjami dawanymi dzieciokowi. Że jest jakaś porcja, ona (Ewulczita) się nie naje i będzie wołać o więcej, a ja będę miała wielki pytajnik zamiast mózgu, czy dawać więcej, ile więcej, czy tym nie zaszkodzę...
Tymczasem.
Zalecane posiłki nie mieszczą mi się w harmonogramie! Ta gówniarka nic sobie nie robi z tego, że jest jakiś PLAN. Że mleczko, że deserek, że obiadek, że kaszka. Bywają dni, kiedy w grafiku nie zmieści się mleko, kiedy indziej deser wciskam gdzieś na siłę (porcja owoców!), mimo że dziewczę nieco zdumione mało entuzjastycznie paszczę otwiera. Choć umówmy się - deserki, to jest to, co Ewulczita kocha najbardziej (poza Tramaluchem rzecz jasna).
[Deserki wiążą się również z małymi rodzicielskimi dramatami. Przed otwarciem owocowego słoiczka pojawia się chwila niepewności - będzie coś na wieczku do wyjedzenia czy nie? Zazwyczaj jest i rodzic się cieszy, bywają jednak dni, kiedy nie ma nic-a-nic. A wtedy smutno takiemu rodzicowi... ;)]
Teoretycznie Ewulczita powinna zjeść trzy porcje mleka, jedną kaszki, obiadek i owocowy deserek. Do tego wchodzi pół żółtka co dwa dni i codziennie do obiadku porcja glutenu. Do tego jakiś popijacz, płyny znaczy się. Prócz tego idź na spacer, przewiń kilka razy, ubierz, rozbierz, uśpij. Taka mała, a tyle z nią zachodu :)
Poradnik nie-perfekcyjnej matki:
- Twoje dziecko jęczy i beczy (a także robi mostki), kiedy ubierasz je w kombinezon? zaproś do swojego domu kota. w trakcie ubierania dziecka poproś go, żeby przebywał w zasięgu wzroku dziecka. dziecko szczęśliwe, kombinezon ubrany, kot umiarkowanie zadowolony - jeśli oczywiście nie jest w zasięgu malutkich rączek i zostanie później poczęstowany czymś smakowitym...
A jeśli o jedzeniu mowa... Zawsze myślałam, że będę miała problem z porcjami dawanymi dzieciokowi. Że jest jakaś porcja, ona (Ewulczita) się nie naje i będzie wołać o więcej, a ja będę miała wielki pytajnik zamiast mózgu, czy dawać więcej, ile więcej, czy tym nie zaszkodzę...
Tymczasem.
Zalecane posiłki nie mieszczą mi się w harmonogramie! Ta gówniarka nic sobie nie robi z tego, że jest jakiś PLAN. Że mleczko, że deserek, że obiadek, że kaszka. Bywają dni, kiedy w grafiku nie zmieści się mleko, kiedy indziej deser wciskam gdzieś na siłę (porcja owoców!), mimo że dziewczę nieco zdumione mało entuzjastycznie paszczę otwiera. Choć umówmy się - deserki, to jest to, co Ewulczita kocha najbardziej (poza Tramaluchem rzecz jasna).
[Deserki wiążą się również z małymi rodzicielskimi dramatami. Przed otwarciem owocowego słoiczka pojawia się chwila niepewności - będzie coś na wieczku do wyjedzenia czy nie? Zazwyczaj jest i rodzic się cieszy, bywają jednak dni, kiedy nie ma nic-a-nic. A wtedy smutno takiemu rodzicowi... ;)]
Teoretycznie Ewulczita powinna zjeść trzy porcje mleka, jedną kaszki, obiadek i owocowy deserek. Do tego wchodzi pół żółtka co dwa dni i codziennie do obiadku porcja glutenu. Do tego jakiś popijacz, płyny znaczy się. Prócz tego idź na spacer, przewiń kilka razy, ubierz, rozbierz, uśpij. Taka mała, a tyle z nią zachodu :)
Poradnik nie-perfekcyjnej matki:
- Twoje dziecko jęczy i beczy (a także robi mostki), kiedy ubierasz je w kombinezon? zaproś do swojego domu kota. w trakcie ubierania dziecka poproś go, żeby przebywał w zasięgu wzroku dziecka. dziecko szczęśliwe, kombinezon ubrany, kot umiarkowanie zadowolony - jeśli oczywiście nie jest w zasięgu malutkich rączek i zostanie później poczęstowany czymś smakowitym...