O tym, że trzeba podróżować z dzieckiem

Nie lubię się rozstawać z rzeczami, dlatego przetrzymuję mój katar już dziesiąty dzień, w nosie (sic!) mając powiedzenie, że nieleczony katar trwa siedem dni, a leczony tydzień. Tak, dla tych, którzy zaczynają liczyć - katar rozpoczął się wraz z naszym wyjazdem i nie mówię tu o dolegliwości, która powoduje rozkoszne sporadyczne kichnięcia i subtelne wycieranie noska. Od dziesięciu dni trąbię niczym słoń Trąbalski. Ale nie o tym chciałam...




Magazyny lajfstylowe często karmią mnie artykułami na temat podróżowania z dzieckiem, że można, że trzeba, że nic nie stoi na przeszkodzie, ba - podróże smakują inaczej w towarzystwie maluchów. Prawda to wszystko. Można - wystarczy być zorganizowanym. Trzeba - by dziecko od najmłodszych lat poznawało świat i nie bało się przebywać z dala od swojego kącika. Trzeba - by samemu nabierać odwagi, by sprawdzać się w coraz to nowych sytuacjach. Nic nie stoi na przeszkodzie. I podróże smakują inaczej. Ale trzeba się przygotować, że smak ten nie od razu trafi do naszych ulubionych :) Bo jak do tej pory granicami były nasze własne siły (a czasem kasa ;P), tak teraz w grę wchodzi kilka innych zmiennych - zmęczenie dziecka, zdrówko dziecka, warunki atmosferyczne (Ty możesz zmoknąć do suchej nitki, ale czy chcesz, żeby dzieciak tak przemókł?), czas dojazdów, możliwość podania ciepłego posiłku itd., itd. Ale... Można i trzeba. Podróżować z dzieckiem :)



Nie wszystkie nasze plany wypaliły, choć mieliśmy ich raczej mało. Zabrakło nam doby, tej ewkowej, bo nasza jakby dłuższa. Zabrakło nam siły. Chwilami zabrakło pogody. Nie przewidzieliśmy niektórych rzeczy, co jest naszą nauczką na przyszłość. Ale i tak było warto! :) Wsiąść razem do pociągu, spędzić trochę czasu z przyjaciółką i jej córą, pogadać z mamą, pogadać z tatą, odwiedzić całe stada placów zabaw, urwać się na kawę z O. czy znaleźć kilka perełek dla Ewulczity w znajomych sh :) Gdyby tylko Ewka nie pochorowała się na koniec naszych przygód, to byłoby idealnie...

Popularne posty