Świetlicowe marzenia
Z okazji gwałtownego deszczu, świadomego braku folii na wózek i ochoty, by jeszcze nie wracać do domu - wylądowałam dziś w jednej z działających w moim mieście świetlic. Wylądowałam ja i cała ekipa piaskownicowa. Stan na piątek - cztery matki, trzy dziewczynki, jeden chłopiec oraz dwóch (prawdopodobnie) chłopców ukrytych w maminych, sporych rozmiarów brzuchach. Trochę się kręciłam, trochę pilnowałam, by Ewka nie lizała wszystkich zabawek, trochę udawałam, że wcale nie pękam z dumy jak Ewulczita stawia coraz więcej kroków, ba - biega! :)
Trochę też sprowokowałam dyskusję o małych dzieciach na weselach, by chwilę później już nie brać w niej udziału*. Dzień jak co dzień. Na jednej ze świetlicowych ścian wisiała wielka tablica z dużym napisem MOJE MARZENIA i mnóstwem zdjęć powycinanych z gazet. No to poszłam się przyjrzeć, o czym to młodzież marzy... Było trochę ubrań, trochę biżuterii, jakieś domy, mieszkania. Powtarzało się także zdjęcie jednego z aktorów grającego w sadze Zmierzch. Zanim zaczęłam rozmyślać w jakim aktorze ja się podkochiwałam, nachyliłam się, by przeczytać opis marzenia: "Być wampirem". No tego się nie spodziewałam... :D
* jutro jedziemy na ślub/wesele. Ewka nie jedzie. Ewka zostaje z babcią. ja też bym z chęcią została, bo naprawdę nie lubię wesel, no ale trochę nie wypada... ech...