Ewa czyta i jej zielono! (Zielono mi!, wyd. BIS)
Jeszcze wczoraj brzoza za oknem straszyła łysiną, a dziś... Listków masa! Sąsiad z naprzeciwka ma teraz utrudniony widok na nasze cztery kąty, a nam... nam jest zielono! :) A żeby było jeszcze bardziej wiosennie i zielono - idziemy do parku i zabieramy ze sobą książkę o znaczącym tytule... Tak, dokładnie takim! Zielono mi! (tekst: Agnieszka Frączek, ilustracje: Ewa Poklewska-Koziełło, Wydawnictwo BIS)
Znajomo brzmi nazwisko autorki Zielono mi!? :) Znajomo, znajomo! Całkiem niedawno pisałam o Rymobraniu, które napisała właśnie Agnieszka Frączek. Jak już raz przeczyta się rymowane, zabawne opowieści, które stworzyła - to, gdy zobaczy się jej nazwisko na okładce kolejnej książki, jest się spokojnym. Cenna sprawa, takie nazwisko - gwarancja dobrych rymów ;) Próbka?
Zielono mi! to zbiór wesołych i bardzo różnorodnych wierszyków. W tomiku jest ich ponad dwadzieścia, jak dla nas nie do przeczytania za jednym posiedzeniem :) Ewa po dwóch, trzech wierszach traci zainteresowanie i biegnie do swoich bardzo ważnych spraw :) Za pięć minut wraca i wciska mi książkę w dłoń... Taka to z niej dochodząca czytelniczka ;P
Czasem patrzę na ewkową półkę (i jeszcze jedną, i jeszcze) i nadziwić się nie mogę, jak różnorodne ilustracje cieszą moje oko... :) Ewka w tej kwestii też jest bardzo otwarta i z radością przyjmuje ilustracje bardziej realistyczne i te znaczniej mniej, te rysowane pozornie niechlujną kreską i te gładziutkie, dorysowane do ostatniej kropczki. U Ewy Poklewskiej-Koziełło podoba mi się takie pozorne niedorysowanie, to że widzę maźnięcia pędzla, kreskę pozostawioną przez kredkę, łącznie różnych technik. I to, kim chciała zostać, kiedy była dzieckiem. Podoba mi się! :) Zapytana w jednym z wywiadów, czy od początku wiedziała, że będzie ilustrować książki odpowiedziała: "Nie, absolutnie. Chciałam być panią w sklepie mięsnym, robiłam z plasteliny wędliny i tak fajnie się je potem siekało." :D Link do tego wywiadu znajdziecie pod wpisem, na pasku Olgugla :)
A tak w ogóle to polecam czytanie w parku! Prócz roweru, przekąski czy picia - warto zabrać książkę! Czasem trzeba odpocząć od biegania! Choćby dziecko dało nam na to... dwie minuty! ;)
PS Nie tylko Ewa lubi żabki, pamiętacie wpis na temat tej książki u Zezuzulli? :) Jul też właśnie na żabki zwrócił uwagę :) KLIK
Znajomo brzmi nazwisko autorki Zielono mi!? :) Znajomo, znajomo! Całkiem niedawno pisałam o Rymobraniu, które napisała właśnie Agnieszka Frączek. Jak już raz przeczyta się rymowane, zabawne opowieści, które stworzyła - to, gdy zobaczy się jej nazwisko na okładce kolejnej książki, jest się spokojnym. Cenna sprawa, takie nazwisko - gwarancja dobrych rymów ;) Próbka?
Wpadł do sklepu żabek tłum.Powyżej fragment wierszyka Żaby na zakupach, ulubionego Ewy. Miłość pojawiła się pewnie dlatego, że Ewucha kocha żabki. Żabki do zabawy, w bajkach, na bluzce, w logotypie sklepu... Wszystkie!
Jedna z nich powiada: - Kum!
Druga rzecze: - Rechu-rech!
A sprzedawca? Tłumi śmiech,
lecz klientki grzecznie wita:
- Co mam paniom podać? - pyta.
Panie kręcą się po sklepie,
szepczą:
- Róż?
- Nie, błękit lepiej.
- Kupię kaszkę.
- Eee... Nieświeża.
- A kołderkę mam wziąć z pierza?
- Skądże znowu?! To uczula!
W tym ich nigdy nie ululasz! (...)
Zielono mi! to zbiór wesołych i bardzo różnorodnych wierszyków. W tomiku jest ich ponad dwadzieścia, jak dla nas nie do przeczytania za jednym posiedzeniem :) Ewa po dwóch, trzech wierszach traci zainteresowanie i biegnie do swoich bardzo ważnych spraw :) Za pięć minut wraca i wciska mi książkę w dłoń... Taka to z niej dochodząca czytelniczka ;P
Czasem patrzę na ewkową półkę (i jeszcze jedną, i jeszcze) i nadziwić się nie mogę, jak różnorodne ilustracje cieszą moje oko... :) Ewka w tej kwestii też jest bardzo otwarta i z radością przyjmuje ilustracje bardziej realistyczne i te znaczniej mniej, te rysowane pozornie niechlujną kreską i te gładziutkie, dorysowane do ostatniej kropczki. U Ewy Poklewskiej-Koziełło podoba mi się takie pozorne niedorysowanie, to że widzę maźnięcia pędzla, kreskę pozostawioną przez kredkę, łącznie różnych technik. I to, kim chciała zostać, kiedy była dzieckiem. Podoba mi się! :) Zapytana w jednym z wywiadów, czy od początku wiedziała, że będzie ilustrować książki odpowiedziała: "Nie, absolutnie. Chciałam być panią w sklepie mięsnym, robiłam z plasteliny wędliny i tak fajnie się je potem siekało." :D Link do tego wywiadu znajdziecie pod wpisem, na pasku Olgugla :)
A tak w ogóle to polecam czytanie w parku! Prócz roweru, przekąski czy picia - warto zabrać książkę! Czasem trzeba odpocząć od biegania! Choćby dziecko dało nam na to... dwie minuty! ;)
Dla chętnych - Olgugla, czyli zamiast wyszukiwarki ;)
PS Nie tylko Ewa lubi żabki, pamiętacie wpis na temat tej książki u Zezuzulli? :) Jul też właśnie na żabki zwrócił uwagę :) KLIK