Wśród ewkowych prezentów urodzinowych znalazła się Ciastokreacja Easy. Taka kolorowa masa plastyczna w zestawie z foremkami. Ogarnął mnie... sceptycyzm. A bo to dobre zajęcie dla dwulatki? A czy z tego da się łatwo lepić? A jak będzie wyglądał po takiej zabawie stół, krzesło, dywan? I wreszcie - czy ona tego nie zeżre? ;)
Od urodzin minęły prawie trzy miesiące. Ciastokreacja Easy nie tylko zamieszkała z nami na dobre, ale i doczekała się nowych koleżanek! Ewa lepi, nadrywa, rozgniata, wsadza do foremek, upycha w pojemniczkach, tnie i kula. Przynajmniej raz na dwa dni, a bywa że codziennie. Masa plastyczna nierzadko ratuje mnie w podbramkowych sytuacjach, kiedy mam masę rzeczy do zrobienia, a Ewa wisi u mej nogi. - Ciastokreacja? - dopytuję wtedy i zawsze słyszę jedną, pełną entuzjazmu odpowiedź. - Taaakkkk!
A wracając do moich wątpliwości. Lepienie z takiej masy to bardzo dobre zajęcie dla dwulatki. Masa jest miękka, nie przykleja się do rąk, z łatwością poddaje się malutkim dłoniom. Ewa ją zjada. Na niby! Robi z niej kanapki, makaron, nawet jogurcik. Częstuje mnie, M. i Tramala :) Po zabawie czasem zostają okruszki, które wysychają i można je z łatwością posprzątać. Wcierania w dywan, ubrania itp. nie odnotowałam :) Jedyną pozostałością jest kolorowy frencz na naszych paznokciach ;)
Znacie? Lepicie? Jakie macie doświadczenia? :) Ja wcześniej znałam tylko zwykłą plastelinę, którą dłuuugo trzeba było rozgrzewać w dłoniach, żeby coś można było z niej zrobić :D
PS Ja mam m.in. zestaw Ciastokreacja ZOO, Fryzjer i duużżże wiadro z masą plastyczną, foremkami i wyciskarkami, ale dostępnych jest dużo więcej zestawów :) Na przykład - Lody :)) Wszystkie podglądnąć można tu KLIK
Kocham ciastokreację:D dla mnie pachnie tak, że mogłabym to zjeść:) Przypomina mi zapachem białą czekoladę i miałam problem z tym w ciąży, bo dzieci w przedszkolu codziennie lepiły z tego właśnie, a ja cierpiałam katusze mając ochotę na białą czekoladę z malinami, albo na maliny z białą czekoladą....:D
OdpowiedzUsuńOch takk! Znamy i uwielbiamy, choc nie znam tej polskiej... Swietnie sie rozne foremki odciskaja, i tez mamy takiego lysolka co to mu sie wlosy wyciska (i kurczaka i krowe nawet ;) Robilam albumik z relacja foto z takiego ciastolinowego dnia, jakbys chciala zerknac jak to u nas wyglada, http://mamajagody.blogspot.nl/2012/06/dzien-taty.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zerknęłam, wygląda świetnie! :)))
UsuńOstatnie lato spędziłam na lepieniu jajek, które zgrabny paluszek dwuletniego siostrzeńca rozgniatał bezlitośnie na placki.
OdpowiedzUsuńo tak, znam ten etap :D
Usuńu nas króluje lodziarnia, malutkie paluszki lepią już od dawna "rożnosmakowe" lody i nie tylko to...
OdpowiedzUsuńmój młody uwielbi ciastolinowe zabawy :D
Fantastyczna zabawa...szczerze??sama bym się chętnie pobawiła...ja znam tylko ciastolinę,nie wiem czy to to samo??dzieci używały je w przedszkolu ale straszna była, wdeptana w dywan zejśc nie chciała:(
OdpowiedzUsuńciastolina jest po prostu od innego producenta, choć myślę, że nazwa ta przyjęła się także na określenie wszystkich tego typu mas plastycznych... tak jak adidasy, to nie tylko but jednej marki ;)
Usuńja polecam Ciastokreację, złazi z dywanu bez problemu :D
bawiłam się kiedyś z chrześnicą męża ciastoliną i sprzętem do lodów. nie wiem, która z nas miała lepszą zabawę. świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa
OdpowiedzUsuń"Czy ona tego nie zeżre?" - bardzo dobrze znane nam pytanie. Na ciastokreację musimy poczekać jeszcze z rok :P
OdpowiedzUsuńzgadza się, za rok będzie akurat :) oby Ci tylko z łowy nie uleciała taka zabawa :)
Usuńmamy ciastoline i bardzo lubimy; u nas króluje zestaw dentysta i ośmiornica:
OdpowiedzUsuńnie ma mowy, Nina by od razu zeżarła :D
OdpowiedzUsuńLila ma ciastolinę, ale musimy chować przed Ninką.
miękkie i kolorowe, trudno się dziwić ;)
UsuńZabawa fajna, duzo wieksza, niz za naszych czasow z plastelina. Zapytam tylko: gdziez to Ewcia tak nogi ubrudzila, ze cale czarne sa, jakby po haldach wegla biegala?
OdpowiedzUsuńa na bosaka biegała po galerii, czyli naszej zewnętrznej klatce schodowej ;D też zaskoczyła mnie czarność jej stóp :D
UsuńUwielbiam cistolepić - nas też ratuje, zajmuje i bawi. I mam jedno, wielkie szczęście: jeden z naszych psów uwielbia to paskudztwo zjadać więc po zabawie wzywam włochaty odkurzacz i pozbywam się okruszków :) Moja Ania lepi swoje twory, czasem stawia na parapet aby stwardniały i maluje je potem farbami. My mamy cukiernię, pizzerię, dentystę i psa + mnóstwo foremek przeróżnych, nazbierało mi się już wielkie pudło akcesoriów.
OdpowiedzUsuńJakież skupienie na Ewowej twarzy! Zestaw fryzjerski bardzo nam przypadł do gustu!
OdpowiedzUsuńto chyba wpis specjalnie dla mnie:) zestaw Lody zamówiłam tuż pod Twojej pierwszej propozycji u Wujka Leny, ma być:)! a te nożyczki do ciastolinowych dredów mnie urzekły:)
OdpowiedzUsuńciekawe, co Lenka na taką rozrywkę :)
UsuńZnam znam, ostatnio lepiłam zwierzaki. Rzeczywiście jest niezwykle miękkie, plastyczne i nie klei się do wszystkiego jak zwykła plastelina.
OdpowiedzUsuńNinka bardzo lubi wszelkie ciastolinki i poleca serdecznie :) a ja się cieszę, ze śladów na dywanie nie ma :)
OdpowiedzUsuńja myslę, że to bardzo fajna sprawa, nie dośc, że zajmuje czas i pozwala mamie na chwilę oddechu, to jeszcze rozwija manualnie malucha i nie jest nudne!
OdpowiedzUsuńZnamy. Moje córki ponad połowę życia spędziły nad tym wynalazkiem i jeszcze w tym wczesną wiosną lepiły zajadle.
OdpowiedzUsuńnieźle brzmi połowa życia, w odniesieniu do dzieci okazuje się małym (dla nas) wycinkiem czasu ;)
UsuńRewelka!
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę i Olkowi zakupię :)
mój lepi z plasteliny ale zachęciłaś mnie bardzo!!!!
OdpowiedzUsuńsprawdź! różnica jest kolosalna!
UsuńEwilczit?! Gdzieś Ty biegał?!:D
OdpowiedzUsuńNooo...mówisz, że rączki mam zacierać na plastelinowe szaleństwa za lat jeden?:D
tak, tak, tak!
Usuń