A co tam Olga podczytuje?
- Co to właściwie za sok? - zapytał Echo. - Moja pańcia nigdy takiego nie piła. Dlaczego jest czasem jasny, a czasem ciemny? Jak coś może być tym samym, jeśli tak bardzo się od siebie różni?Leżałam na hamaku i rechotałam przy książce, którą zachowałam specjalnie na ten leniwy urlopowy czas. Nad morze pojechał ze mną Kot alchemika (tekst i ilustracje: Walter Moers, przekład: Katarzyna Bena, Wydawnictwo Dolnośląskie), z którego pochodzi powyższy fragment. I tak sobie myślę, że obojętnie jaki zestaw zdań bym Wam tu przytoczyła, nie będzie wystarczająco zachęcający. Tego typu literaturę po prostu trzeba lubić.
- Wino - powiedział uroczyście Eisspin - jest płynnym słońcem do picia. Wino jest najpiękniejszym dniem twojej młodości, zamkniętym w jednej butelce. Wino może być muzyką w kieliszkach. Ale czasem wino jest tylko kwaśnym octem w zatęchłej dętce. Jesiennym deszczowym wieczorem w brudnym kubku. Zakorkowanym konduktem żałobnym na poparzonym języku.
Wino może być najwyraźniej wieloma rzeczami - pomyślał Echo.[...]
- I jak? Już lepiej smakuje? - zapytał Eisspin.
- Szmakuje przepysznie! - powiedział Echo. Szmakuje? Czy powiedział właśnie szmakuje?
Eisspin wychylił swój trunek jednym haustem i od razu napełnił nowy kieliszek winem z kolejnej butelki. Znów włożył do niego nos, wciągając jego aromat. Jednakże szybko odsunął naczynie, wykrzywiając się z obrzydzeniem.
- A może pachnie toczoną kornikami strugnicą? Albo ścierką do butów marynowaną w maślance? Skarpetką chorego na grzybicę żołnierza piechoty bagiennej? Albo potem spod pach martwego leminga, jak ta tutaj pomyłka? Niszczy aromaty wtórne. Świadczy o kiepskiej fermentacji. Precz z tym! - I przeraźnik wylał wino na podłogę.
Bo dla kogo pisze ten Moers? Dla kogo?! Dla dzieci bywa zbyt strasznie, bo stwory przeróżne (multum!) zabijające w bardzo wymyślny sposób. I te mroczne opisy powodujące, że siedzę i gryzę paluchy, ale przestać czytać nie umiem. I fabuła wcale nie prościutka, obijać się przy czytaniu nie można, oj nie można (nie to, co przy Sienkiewiczu ;)). I ten świat niesamowity, łączące się wątki, nawiązania do literatury pięknej - trzeba być czujnym, kojarzyć, myśleć, a i tak w pewnym momencie jest taki zwrot akcji, że wstrzymuje się oddech. I jeszcze - nie wszystkie żarty do wyłapania dla młodszych. I w końcu - ta objętość szalona! Toż to cegły prawdziwe! Gdyby do domu wdarł się intruz, zaczaiłabym się za rogiem z Miastem Śniących Książek Waltera Moersa w garści ;)
No dla kogo pisze ten Moers? Dla kogo?! No, kurde bele, dla mnie. Po prostu dla mnie :) Ale jeśli lubisz absolutnie przepyszną fantastykę, humor, soczyste opisy i na dodatek masz ochotę poznać Camonię, świat który stworzył Moers, no to weź się nie opieraj i czytaj. Po prostu :)
Nie że się chwalę, ale w mojej biblioteczce jest i Kot alchemika, i Rumo i cuda w ciemnościach, i 13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia i Miasto Śniących Książek. Wszystko Moersa. I tak jak niektórych książek z czasem się pozbywam, tak te zamierzam czule tulić i nigdzie ich nie oddawać... ;)
Dla chętnych - Olgugla, czyli zamiast wyszukiwarki ;)
PS I jeszcze przyznam, że nigdy nie czytałam Moersa w oryginale - w języku niemieckim. Zatem może nie mam prawa tego oceniać, ale... mam wrażenie, graniczące z pewnością, że Katarzyna Bena, która odpowiedzialna jest za przekład, odwaliła tu naprawdę kawał dobrej roboty. Jak mawia młodzież - szacun ;)