Wielkie zmiany w małym świecie
W naszym małym świecie wielkie zmiany. Wrzesień, prócz kasztanów i chłodnego powietrza, przyniósł nam wszystkim nowe wyzwania i doświadczenia.
Ewa raz w tygodniu chodzi na cztery godziny do Klubu Malucha, który w domu szumnie nazywamy przedszkolem. Wizje histerii i wrzasku nie sprawdziły się. Bo Ewulczita tak wyrywała się do zabawek i dzieci (tak, w te kolejności ;)), że ledwo zdążyłam zdjąć jej buty... Podczas pierwszej wizyty, tak się zapomniała, że zupełnie wyleciało jej z głowy, że nie ma pieluchy :D Całe szczęście później zaczęła o tym pamiętać.
Jeszcze raz ponudzę się na kanapach z okiem na blondynę, a potem zacznę wychodzić z klubiku. Najpierw na krótko, a potem na prawie cztery godziny. Trzymajcie kciuki! Za mnie! Ewka cały tydzień papla, że pójdzie do przedszkola i będzie przygoda :)
Łóżeczko ze szczebelkami zdemontowane. Ewa dostała własną, pełnowymiarową sofkę. I właśnie wczoraj wszystko pięknie przygotowaliśmy i... - Ja. Chcę. Spać. Na. Duzim. Łóżku! Ja. Lubię. Duzie. Łóżko! - zawołała Ewa.
I tak to. Wzięliśmy naszą terrorystkę do nas, uśpiliśmy i przenieśliśmy na jej nowe łóżko. O 6.02 usłyszałam tupot bosych pięt i poczułam bezpardonowe ładowanie się na mnie, moszczenie się i targanie kołdrą.
- Mama. Zrób. Mi. Mleko. Teraz - oznajmiła zimnostopa.
- A może trochę grzeczniej? - mruknęłam z nosem w poduszce.
- Plosę - dodało dziecko a ja wstałam.
Ewa w przedszkolu jest grzeczna, czy może trafniejsze będzie określenie - współpracująca. Słucha cioć, podporządkowuje się ich pomysłom. Ewa w domu... Cóż... Już wspominałam o terrorystce? ;) Nie jest tak, że rozrabia bez przerwy, ale czasem, czasem naprawdę daje mi popalić. Potrafi podstawić sobie krzesło i wleźć na nasz wysoki parapet, by śmiać się patrząc z góry. Potrafi wiele razy dziennie tłuc rączkami o klawiaturę laptopa wrzeszcząc dziko. Tak, ona tak robi. I wiem, że to próba zwrócenia na nią uwagi, ale i tak tracę cierpliwość. I ani prośba, ani groźba nie działa, a na pytanie, dlaczego tak robi, Ewa odpowiada: - Bo Tramal tak może!
No tak. Oczywiście. Szkoda, że jej koci starszy brat nie może z nią pogadać od serca ;)
Jeszcze raz ponudzę się na kanapach z okiem na blondynę, a potem zacznę wychodzić z klubiku. Najpierw na krótko, a potem na prawie cztery godziny. Trzymajcie kciuki! Za mnie! Ewka cały tydzień papla, że pójdzie do przedszkola i będzie przygoda :)
Łóżeczko ze szczebelkami zdemontowane. Ewa dostała własną, pełnowymiarową sofkę. I właśnie wczoraj wszystko pięknie przygotowaliśmy i... - Ja. Chcę. Spać. Na. Duzim. Łóżku! Ja. Lubię. Duzie. Łóżko! - zawołała Ewa.
I tak to. Wzięliśmy naszą terrorystkę do nas, uśpiliśmy i przenieśliśmy na jej nowe łóżko. O 6.02 usłyszałam tupot bosych pięt i poczułam bezpardonowe ładowanie się na mnie, moszczenie się i targanie kołdrą.
- Mama. Zrób. Mi. Mleko. Teraz - oznajmiła zimnostopa.
- A może trochę grzeczniej? - mruknęłam z nosem w poduszce.
- Plosę - dodało dziecko a ja wstałam.
Ewa w przedszkolu jest grzeczna, czy może trafniejsze będzie określenie - współpracująca. Słucha cioć, podporządkowuje się ich pomysłom. Ewa w domu... Cóż... Już wspominałam o terrorystce? ;) Nie jest tak, że rozrabia bez przerwy, ale czasem, czasem naprawdę daje mi popalić. Potrafi podstawić sobie krzesło i wleźć na nasz wysoki parapet, by śmiać się patrząc z góry. Potrafi wiele razy dziennie tłuc rączkami o klawiaturę laptopa wrzeszcząc dziko. Tak, ona tak robi. I wiem, że to próba zwrócenia na nią uwagi, ale i tak tracę cierpliwość. I ani prośba, ani groźba nie działa, a na pytanie, dlaczego tak robi, Ewa odpowiada: - Bo Tramal tak może!
No tak. Oczywiście. Szkoda, że jej koci starszy brat nie może z nią pogadać od serca ;)