Ewa czyta i potrząsa (Turlututu..., Babaryba)
Co można robić z książką? Jakiś czas temu wydukałabym w odpowiedzi: - Yyyy, czytać? Dziś dodaję: - Można książkę obrócić - cztery razy, można nią potrząsać, dmuchać na nią, śpiewać na jej prośbę, wciskać kolorowe guziczki na ilustracji, pukać do papierowych drzwi, zapalać książkowe światło, bo bohaterowi ciemno... Można też z nią czarować! A jak tyle mamy możliwości, to bardziej niż pewne jest, że za tym wszystkim stoi Hervé Tullet! :)
Turlututu. A kuku, to ja! to najnowsze propozycja Wydawnictwa Babaryba. Hervé Tullet niedawno odwiedził Polskę, przy okazji premiery książki, by w kilku miastach przeprowadzić kreatywne warsztaty dla dzieci. Poznań nie był na jego trasie, zatem cieszyłyśmy oko jedynie relacją fotograficzną z tych wydarzeń i wzdychałyśmy mając nadzieję, że może następnym razem...
Dobra, powiem Wam prawdę! JA wzdychałam, Ewka miała to w nosie. Książka jest książka, a Turlututu. A kuku, to ja! to prawdziwa zabawa. I nie jest dla niej ważne, czy autor chowa się między stronami, czy z mikrofonem biega wśród malujących Turlututu dzieci :)
Ewa Turlututu... polubiła od pierwszego czytania. Pamiętając lekturę Naciśnij mnie - bez oporów weszła w konwencję. Potrząsała, mocno potrząsała, wciskała, obracała, dmuchała i krzyczała.
Razem z Turlututu robiła mnie w konia i śmiała się (też pewnie z nim), kiedy śpiewałam w dziwnym języku, zawodząc okrutnie. Kierowała statkiem kosmicznym. Mieszała farbę żółtą i niebieską, by powstała piękna zieleń.
Fantastyczna propozycja zabawy z książką w rękach. Ewka za każdym razem angażuje się w lekturę, całą sobą. I bardzo, ale to bardzo lubi ślimaka o imieniu Pampuńć :)
Turlututu. A kuku, to ja! to najnowsze propozycja Wydawnictwa Babaryba. Hervé Tullet niedawno odwiedził Polskę, przy okazji premiery książki, by w kilku miastach przeprowadzić kreatywne warsztaty dla dzieci. Poznań nie był na jego trasie, zatem cieszyłyśmy oko jedynie relacją fotograficzną z tych wydarzeń i wzdychałyśmy mając nadzieję, że może następnym razem...
Dobra, powiem Wam prawdę! JA wzdychałam, Ewka miała to w nosie. Książka jest książka, a Turlututu. A kuku, to ja! to prawdziwa zabawa. I nie jest dla niej ważne, czy autor chowa się między stronami, czy z mikrofonem biega wśród malujących Turlututu dzieci :)
Ewa Turlututu... polubiła od pierwszego czytania. Pamiętając lekturę Naciśnij mnie - bez oporów weszła w konwencję. Potrząsała, mocno potrząsała, wciskała, obracała, dmuchała i krzyczała.
Razem z Turlututu robiła mnie w konia i śmiała się (też pewnie z nim), kiedy śpiewałam w dziwnym języku, zawodząc okrutnie. Kierowała statkiem kosmicznym. Mieszała farbę żółtą i niebieską, by powstała piękna zieleń.
Fantastyczna propozycja zabawy z książką w rękach. Ewka za każdym razem angażuje się w lekturę, całą sobą. I bardzo, ale to bardzo lubi ślimaka o imieniu Pampuńć :)
Turlututu. A kuku, to ja!, tekst i ilustracje: Hervé Tullet, Wydawnictwo Babaryba (blog KLIK, sklep KLIK, FB KLIK)
PS I na koniec, dla tych najbardziej wytrwałych... Relacja z czytania z kaszlnięciem Ewki i skaczącą czajnikową pokrywką w oddali ;) UWAGA: to aż 6 minut!