Olle szybko przełknął kaszę z mlekiem, a matka ubrała go w grube palto i długie rękawice z jednym palcem. Do każdej kieszeni włożyła mu kanapkę. Zgodziła się, żeby został w lesie aż do zmierzchu. Olle założył swoje nowe narty, pomachał matce na pożegnanie i odjechał przez pole do lasu.
Tuż za nim ruszyła Ewa, choć w jej kieszeni pewnie kabanos, buła z ziarenkami i banan. I - jak ją znam - nart nie wzięła, tylko wygodnie rozsiadła się na sankach, a biedny Olle ją ciągnął!
A kiedy wrócą o zmierzchu do domu, usłyszę pewnie o Wujku Szronie, który zawiózł ich do zamku Króla Zimy. O śniegowej zabawie: śnieżkach, sankach, nartach, łyżwach i o niezapomnianych towarzyszach zabaw - małych Lapończykach. Mam nadzieję, że Ciotka Odwilż tym razem niewiele im przeszkadzała, a wspomniany Wuj i jego renifer ułatwią dzieciom drogę do domu...
Olle i jego radosne oczekiwanie... No, jakbym Ewkę widziała! Jak on, rzuciłaby wszystko i gnała spełniać swoje marzenie. Takie dusze pokrewne, choć Ewa tu - w roku 2012, a Olle tam – gdzieś koło 1907, kiedy powstała książka o jego zimowej wyprawie.
Oj, udziela nam się nastrój radosnego, niecierpliwego wypatrywanie pierzyny śniegu za oknem. I marzy nam się spotkanie z prawdziwym Królem Zimy! Tymczasem cieszymy się, że dzięki książce Elsy Beskow możemy spędzić w białym, pełnym czarów lesie kilka wyjątkowych chwil. Kiedy tylko mamy na to ochotę, choćby sącząc gorącą herbatę, opatulając się miękkim kocem. Bo tak naprawdę – wstyd się przyznać - straszne z nas zmarzluchy!
Zimowa wyprawa Ollego, tekst i ilustracje: Elsa Beskow, tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki KLIK
* Tekst ukazał się w magazynie Przebieralnia, nr 4, zima 2012/2013. Szukajcie tego numeru w sieci Empik! :)
PS Nowy wpis również tu KLIK Muszę w końcu uszykować baner, czy cuś...
PS Nowy wpis również tu KLIK Muszę w końcu uszykować baner, czy cuś...
piękne ilustracje. klimatem kojarzą mi się z "Dziećmi z Bullerbyn"
OdpowiedzUsuńcoś jest na rzeczy z tymi kabanosami! takie ilustracje kojarzą mi się z książkami mojego dzieciństwa...miłe wspomnienie...
OdpowiedzUsuńHa! A u nas za oknem śnieg i minus dwanaście :) Zapraszamy na herbatkę!
OdpowiedzUsuńPS. Nie podoba mi się ta książeczka... chyba zbyt oldschoolowa ;) Nie znosiłam "Dzieci z Bullerbyn"!
A ja właśnie po latach wróciłam do "Dzieci z Bullerbyn" i bardzo się naśmiałam. O Emilu ze Smalandii też czytałam i powiem Ci, Olga, że żałuję, że tak późno się do tego zabrałam. Naprawdę poprawiło mi to humor!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ps. Mam wrażenie, że Ewa sięga już do poważnej Literatury. I jestem znów pod wrażeniem! :)
Cudna i co tam,ze taka oldschoolowa... Piękna i magiczna. Przez to nawiązanie do bajek naszego dzieciństwa, korzystamy razem z dziećmi z takich lektur ;) Zyskują zatem podwójnie na wartości.
OdpowiedzUsuńKolejna książka do zapisania. :-)
OdpowiedzUsuńTej opowieści nie znam, ale już ją lubię:)
OdpowiedzUsuńZa zimą (i zimnem) nie przepadam, ale zimowe, zasypane śniegiem historie uwielbiam.
Super książka! I fajny blog :)
OdpowiedzUsuńPiekna bajka: )
OdpowiedzUsuńCiekawa książka...i pięknie zapakowana...to są niby te Twoje niedoskonałe opakowania???Wg mnie doskonałe:))))
OdpowiedzUsuńTak bardzo lubimy tę książkę. Mamy co prawda egzemplarz biblioteczny ale przedłużymy sobie do stycznia :P
OdpowiedzUsuńNo i weź tu nie lub zimy...:D
OdpowiedzUsuńsuper ilustracje, jak tylko książeczki przestaną być jedzone kupię na 100%:)
OdpowiedzUsuń