Przesyłam Wam książkę, która dziełem sztuki pod względem grafiki czy treści nie jest... Ale gdy ją zobaczyłam, od razu pomyślałam o Was... Przecież nie znacie Śląska!Napisała na pomarańczowej karteczce Magda, czytelniczka bloga O tym, że..., z którą ostatnimi czasy wymieniłam kilka wiadomości :) I prawdę napisała! Nie jest to książka zaprojektowana w stylu, który lubię. Chaos w niej, całe mnóstwo zdjęć i ilustracji, ledwo marginesy się pomieściły (80 stron - 550 ilustracji)! ;) Ale... Jest fantastyczna! :) Nie znam Śląska, zatem ta książka jest dla mnie nieocenionym źródłem wiedzy. Podanej w prosty sposób, wszak to pozycja dla dzieci. Jest o historii, są kulinaria, słownik, pomocne tabele z odmianą niektórych słówek, mnóstwo gwary, atrakcje turystyczne, wierszowany alfabet... i nawet wskazówki, jak grać na grzebieniu :) I przepis na Wodzionkę - zupę z wody! :D Codziennie odkrywam coś nowego i codziennie świetnie się bawię czytając po ślonsku :) Dzięki, Magda! I za książkę, i za bombony Kopalnioki! :))
Kopalniok to - jak wyczytałam na opakowaniu i w książce - król śląskich bombonów, kolorem nawiązujący do węgla. To cukierek ziołowy - kompozycja wyciągów z anyżu, melisy, dziurawca i mięty. "Te bombony dostawały downij gorniki po szychcie, czyli po robocie, żeby lyczyć swoje zakurzone gardła." :)
Śląsk dla dzieci, autor: Marek Szołtysek, Wydawnictwo Śląskie ABC KLIK
W ofercie tego wydawnictwa jest też książka o zabawkach i zabawach śląskich, śląski elementarz, bajki śląskie i wiele innych. W Poznaniu też wydawane są książeczki dla dzieci związane z miastem czy ogólnie Wielkopolską i na pewno o nich napiszę. A jak jest u Was? Znacie jakieś przykłady takich "regionalnych" tytułów dla dzieci? Z chęcią dowiem się o nich więcej :)
to następny post będzie napisany po śląsku???
OdpowiedzUsuńhahahaha, nieeee, do takiej umiejętności nie wystarczy lektura jednej książki dla dzieci :)
Usuńkilka regionalnych książek o Gdańsku miałam w ręku, ale zwykle nie były one ani dobrze zaprojektowane, ani na właściwym poziomie edytorskim... najczęsciej chyba legendy się wydaje dla dzieci...
OdpowiedzUsuńOjj a cukierasy wyglądają trochę jak te obrzydliwe czarne dropy holenderskie... anyzkowo-slono-asfaltowe... Uff mam nadz ze to nie to samo, bo az mna wzdryga! ;)
OdpowiedzUsuńahahaha, co za opis smaku :D nie wiem, czy podobne w smaku, te przypominają mi po prostu ziołowe cuksy na gardło :)
UsuńAle fajny prezent!
OdpowiedzUsuńja jestem mieszkanką śląska, znam dobrze książki z tej serii.. Sprawdzają się jako dobry prezent dla nie ślązaka, odwiedźcie kiedyś śląsk tu na prawdę jest fajnie:)
OdpowiedzUsuńWizualnie rzeczywiście nie zachwyca :)
OdpowiedzUsuńJa byłam raz jeden na Śląsku i zakochałam się w ludziach. Jak weszłam do spożywczaka na osiedlu w Rudzie z chłopakami, którzy przed chwilą rozmawiali ze mną "normalnie", to najpierw mnie zatkało, a potem myślałam, że się posikam ze śmiechu! To było piękne doświadczenie :)
Ze swojego podwórka polecam "Bajki warmińsko-mazurskie o diabłach, kłobukach, smątkach i kołbogach". Autorem 9albo jednym z) jest Tadeusz Stępowski. To jest kawałek mojego dzieciństwa - niekoniecznie sielskie, ale przeczytania warte na pewno :D
OdpowiedzUsuńśląska mowa mnie zawsze zachwycała! nie do rozszyfrowania przez laika! ciekawy przewodnik. po zajawce na fb rzeczywiście można było omyłkowo uznać go za czasopismo o pracach ręcznych dla dzieci:P
OdpowiedzUsuń'Wydmianki czyli bajki z baltyckich plaz i wydm' Pawel Pienkowski. Warto!
OdpowiedzUsuńkopalnioki :)od razu przypomina mi się mój nauczyciel od niemieckiego, który mówił po śląsku:)
OdpowiedzUsuńJadłam te cukierki bedąc dzieckiem...wujek ze Śląska je przywoził...jak dla mnie obrzydliwe-przynajmniej tak pamiętam ten smak....od tego czasu gusta mi się zmieniły wiec może by mi smakowały:)
OdpowiedzUsuńA gwary śląskiej nie rozumiem ni w ząb:P
U nas królują krasnoludki więc sporo jest materiałów dla dzieci o Wrocławiu. Książki ale i mapy, przewodniki i miejskie zabawy. Zapraszam do zwiedzania.
OdpowiedzUsuńuuu nowa strona, jaka ladna:))
OdpowiedzUsuńsuper nowy dezajn bloga-oczywiscie kropkowy! x
OdpowiedzUsuńJako, że Maja jest dziołszką, której rodzice są Ślązakami trzeba się zaopatrzyć w taki elementarz! :)
OdpowiedzUsuńA! Mieszkałam obok Marka Szołtyska! :)
OdpowiedzUsuńJerona, pierzyńsko fajno książka, mom jom w doma!
OdpowiedzUsuńNo toć!
A mój szwarny karlus Anton,
pozdrawio z tygo miejsca gryfno frelka, Ewa,
jako i jo pozdrawiom łod nij mamulka! ;-)
Buzial!