Dzień miał wyglądać zupełnie inaczej i wcale nie planowałam szczegółowej fotorelacji. Jednak rano Ewa wstała, weszła na krzesło, oparła się o parapet i krzyknęła: - Śnieg! Widziałaś? Idziemy do parku, bałwana lepić! A ja w tym momencie podjęłam decyzję, że dziś jedynym kierownikiem jest Ewka i poddałam się jej sugestiom :) Było pyszne śniadanie (niestety, na drzewko z rukoli nie dała się nabrać, pożarła tylko paprykowy pień ;)), spacer, obiecane lepienie bałwana, eksperymenty ze śniegiem, przekąski, malowanie (zakończone zmianą rajstop...), rosół (wbrew pozorom - Ewka bardzo go lubi, szczególnie z kwiatkowo-gwiazdkowym makaronem :D), puzzle, książki, zabawa... Nawet, pod koniec dnia, przypomniałam sobie, że można Ewkę uczesać! ;) Potem już tylko bajka (pamiętacie ją? :)) i sen. Tu jeszcze w swoim łóżku, ale po kilku godzinach mościła się u nas.
Fajny ten dzień, wiecie? :)
19 lutego 2013, Poznań