Zaczęło się od kupna najzwyczajniejszych butów do biegania i myśli, że nie dam rady. Zaczęło się od gwałtownego startu i szybkiego hamowania, bo do kostek rzucił mi się brak kondycji ;) Zaczęło się od kaszlu nałogowego palacza, którym nie jestem. I od czerwonej twarzy. Sapania. Potu kapiącego z grzywki.
Ale to było ponad 100 kilometrów wcześniej. I wiem. Takie 100 km to nic, dla kogoś biegającego od zawsze, od roku, od kilku lat. Dla mnie te trzy treningi tygodniowo - ostatnio każdy po 6 km to jest nie lada wyczyn. Jestem z siebie dumna i pozytywnie się nakręcam :)
Wiem, że nie jestem osamotniona. Że biega Julitta z dom where life happens, Aga z Syn-Alek i Córcia-Julcia, Monika z Mo Bloguje, przygodę z bieganiem rozpoczęła również Iwona z Ona ma siłę, Kasia z Million feet above the ground i Aga z Trzy po trzy... I pewnie wiele innych, blogowych lub nie, mam :) Jeśli biegacie i macie ochotę tym się pochwalić - komentarz pod tym postem to idealne miejsce. Jeśli prowadzicie bloga - zostawcie, koniecznie, jego adres! I może ktoś jeszcze chce dołączyć do tego konkursu, w którym nagrodą główną jest zdrowie, a nagrody dodatkowe to satysfakcja, kondycja i lepszy wygląd? Warunki są dwa - rusz się i bądź systematyczny :)
PS Nie biegam z aparatem. Ale mam przy sobie telefon, stąd zdjęcia :) Przypomniało mi się, że miałam wspomnieć, że zaczynającym bieganie polecam zainstalowanie w telefonie specjalnej aplikacji mierzącej prędkość, dystans czy spalone kalorie. Ja korzystam z Endomondo, roboczo nazywanym w naszym domu endo-mendo ;)