I pilnuję, segreguję, ograniczam, daję do wywołania. Bo przecież papier to nośnik najtrwalszy! Nie żaden dysk zewnętrzny, co mi spadł z biurka, płyty, których żywot zależy od tego, czy ktoś zrani ich gładką powierzchnię czy nie, komputer, któremu zdarza się źle poczuć i wymaga formatu z utratą danych. Papier! Można, można przechowywać zdjęcia w internecie, w różnych miejscach, wybierać chmury i tam eksportować zamrożone w kadrze chwile. Ale przyjemność z oglądania jakby mała... Bez tego szelestu, bez podawania sobie z rąk do rąk prostokątów wspomnień, nawet bez odcisków na błyszczącej powierzchni... Nawet! :)
I teraz, gdy wieczór jakby wcześniej lub choroba w domu zatrzyma - wystarczy ciepło się ubrać i zdjęcia wyjąć. Na przykład te z ostatniego lata. Westchnąć. Powspominać wszystkie przygody. Pokazać paluszkiem wszystkie osoby, które sprawiły, że wakacje były udane. Uśmiechnąć się. Odkryć, że oto jest w naszym domu książka, której główną bohaterką jest Ewka i jej wspaniały czas... :)
Wybrałam kwadratową książkę (30x30 cm), z twardą okładką z własnym nadrukiem (zdjęciem) i z matowymi stronami. Jeden dzień poświęciłam na wybór zdjęć i odpowiednie ich ułożenie na rozkładówkach. Nie bałam się dużych formatów (uwielbiam!), nie wciskałam ogromnej ilości zdjęć w każdy kącik. Po prostu dobrze się bawiłam przy tworzeniu naszej wakacyjnej opowieści :)
W kwestii formatów, okładek, cenników - odsyłam do PRINTU., ja napiszę tylko o kilku rzeczach, które sprawiają, że korzystanie z aplikacji jest przyjemnością. Po pierwsze primo - jak na XXI wiek przystało - zdjęcia można dodawać nie tylko z dysku komputera, ale i z albumów na FB, Naszej Klasie, Picasie lub Instagramie. Po drugie - lub po raz drugi po pierwsze - aplikacja jest prosta w obsłudze. Na poziomie tworzenia fotoksiążki nie tylko wybieram, jaki będzie układ kadrów na stronie, ale i mogę każde zdjęcie dodatkowo podrasować: wykadrować, odbić w pionie lub poziomie, dodać filtr. I po trzecie (po raz trzeci po pierwsze) jest taki malutki gadżet, który mnie kupuje... W edytorze, na dolnym pasku, mam podgląd, które zdjęcia już użyłam i ile razy. Niby nic, a dla mnie ważne. Bo zapominam, zwyczajnie zapominam, które zdjęcia były już użyte. A jak dodać możliwość dodawania tekstu, ramek, tła... Naprawdę dużo możliwości, serio :)
PS Wiem, że wśród czytających jest sporo osób, które tak jak ja cenią sobie oglądanie zdjęć na papierze, nie na ekranie monitora. I to do nich jest postscriptum :) Bądźcie czujni, bo w kolejnym poście konkurs...
Oj ja też uwielbiam zdjęcia na papierze. Mój synek ma dwa latka i już ma dwa swoje albumy, bo zdjęcia lubimy robić, wybierać z setek i wywoływać, a potem je oglądać godzinami i wspominać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i czekamy na ten konkurs :)
I ja uwielbiam. Też robię wakacyjne albumy i tak w zasadzie to nie pamiętam dnia, żebym choć kilku zdjęć nie obejrzała :-))))
OdpowiedzUsuńO, ja robię fotoksiążki w programie CEWE, ale wypróbuję ten i sobie porównam jakość.
OdpowiedzUsuńFajna ta książka! Ja też uwielbiam oglądać zdjęcia "na żywo" a nie na kompie.. Tylko jakoś mi nie po drodze do fotografa, co by je wywołać ... Ech...
OdpowiedzUsuńCzekamy na konkurs :)
no właśnie najgorzej z tym wywoływaniem. na ścianie nie mamy jeszcze żadnego zdjęcia H...
UsuńJa też uwielbiam papierowe:)) Podoba mi się ta fotoksiążka, ja mam tradycyjne albumy, które pieczołowicie wyklejam i totalnie brak mi na to czasu ostatnio... Piękne loki ma ta Twoja Ewka!!!
OdpowiedzUsuńmy też zawsze zdjęcia z wakacji drukujemy i oprawiamy w albumy. Ostatnio parę razy robiliśmy też fotoksiążki z wakacji- bardzo fajna sprawa, trzeba tylko dobrą firmę znaleźć. Z jakością CEWE bywa różnie niestety
OdpowiedzUsuńJestem zaintrygowana!
OdpowiedzUsuńWłasnej fotoksiążki nie mamy, wciąż u nas królują tradycyjne albumy, do których zdjęcia się wkleja i można zapisać pół strony wspomnieniami. Jednak miałam okazję tworzyć dwie fotoksiążki na prezent dla babć i dziadków, i było to bardzo przyjemne doznanie; efekt wszystkim się spodobał (że tak sobie posłodzę), a obdarowanym oczywiście najbardziej:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam fotoksiazki :) Robię mojemu TOMKOWI co roku a teraz przymierzam się do pierwszej na roczek drugiego synka- Stasia
OdpowiedzUsuńOooooooooo!!!!!!!!!! A my z Małżonkiem rozgladamy sie właśnie za fotoksiązką, żeby ślubne fotki druknąc! Widze, że maja dużo opcji do wyboru :D
OdpowiedzUsuńO matuchno..Olga..nie mów że do wygrania bedzie taki album??Bo ja fioła na tym punkcie mam....chociaż przyznaję się bez bicia że zaległości mam i 300zdjęć ponad do wywołania czeka...i album na wakacjach kupiony czeka na te zdjęcia (mam fioła takiego, że na każdym wyjeżdzie kupuję album z nazwą wyspy czy tam karaju na okładce i tam zamieszczam zdjecia z danego wyjazdu)...i jeszcze inne dwa:te dzieciowe i te nasze...no i fotoksiązkę jedną mamy ale nie taką fajną..o nie...
OdpowiedzUsuńKubuś ma u nas mnóstwo zdjęć .... co chwile kilka dochodzi.....
OdpowiedzUsuńJak Ty segreguje , dzielę , część pokazujemy na blogu....
Nasz album rodzinny to nasz świat ....a fotoksiazka jest idealnym rozwiązaniem ....
Nie tylko my dzięki nim sięgamy do wspomnień .... babcię też uwielbiają :)
cudna ta Wasza księga - kocham fotki czy to robić czy oglądać i też czeka mnie wywoływanie zdjęć z wakacji:D
OdpowiedzUsuńFotoksiążka to ulubiona książka Zuzy.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam p.s. :) nigdy nie zrezygnuję z papierowych zdjęć!
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie papier to najtrwalszy nośnik. Ja staram się regularnie co jakiś czas wywoływać zdjęcia. Zawsze uwielbiałam je oglądać i chyba Franio ma to po mnie:)
OdpowiedzUsuńja uwielbiam papierowe foty.
OdpowiedzUsuńnie ma nic piękniejszego,.
P.S. super zdjęcia robisz, pewnie masz lustrzankę - zazdroszczę.
Pozdrawiam i zapraszam
a nie, nie mam lustrzanki :) choć nie pogardziłabym jakąś ;D mam aparat Canon PowerShot 1438, edycja specjalna, czyli wersja sklejona taśmą klejącą (wypadł mi w parku z ręki :D)
Usuńooo, to jestem zaskoczona i tym bardziej oczarowana jakością zdjęć. No ale jak mawiają fachowcy nie aparat robi zdjęcia tylko człowiek;-)
UsuńMuszę się zmobilizować, żeby zrobić porządek w moich zdjęciach i wydrukować, bo mam chyba roczne zaległości (wstyd!).
OdpowiedzUsuńRewelacyjny :) naprawdę świetny . :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam. Tak jak juz pisalam mamy 16 fotoksiazek, z roznych firm. Zaczynalam piec lat temu i bede fanka, bo to najprostsza sprawa ze zdjeciami, a the besty mam na scianie. Zaczynalismy mozna powiedziec jak i oni zaczynali powoli wypuszczac na rynek ta forme. Teraz to sa cuda i mozna wybierac i przebierac, a i cena przystepna jest. Przynajmniej zawsze moge zajrzec bez odpalania kompa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta
To ja nic nie powiem na temat wywoływania zdjęć. Czy praca mnie usprawiedliwia? Zrobiłam to 2 razy od urodzenia J, a dokładnie w Jej pierwszym roku życia. Wstyd. Ale zajmę się tym po obronie, miliony zdjęć do segregacji czekają. A właśnie jak segregujesz na komputerze, datami, czy jakoś tematycznie? Mój S. zrobił kilkadziesiąt tematycznych folderów, za nic w nich połapać się nie da. Buziaki!
OdpowiedzUsuńwłaśnie tworzę fotoksiążkę - historię od urodzin naszego malucha. Tylko jak wybrać spośród tysięcy zdjęć? mam nie lada wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńU mnie półki uginają się od ogromu zdjęć. Kilka opasłych albumów. Fotoksiążki jak na razie tylko dane w prezencie. Dla babć. W komputerze zdjęcia ładnie posegregowane. Od młodej miesiącami życia :) żeby nie zwariować.Dla bezpieczeństwa zdjęcia są na dysku laptopa, na dysku zewnętrznym i w chmurze. Wywoływanie zdjęć to ciężka sprawa. Ciężka strategicznie i bolesna dla portfela. Ostatnio jednak dosyć dużo zdjęć wywołuje w kolażach. Bo 5 zdjęć podobnej miny, sytuacji ciężko strawić, a w kolażu układają się ciekawą historię.
OdpowiedzUsuńAle wspaniała rzecz. Pozazdrościłam Ewce tej fotoksiążki bardzo :)
OdpowiedzUsuńAle wspaniała rzecz, pozazdrościłam Ewce tej fotoksiążki :)
OdpowiedzUsuńU moich rodziców jest taka magiczna szuflada z setkami zdjęć.Każde robienie porządków, wycieranie kurzu kończyło się zajrzeniem do szuflady i przepadało się na godziny:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam papierowe zdjęcia , niestety sama nie wywołuję, wybór najciekawszych zdjęć to dla mnie męka, no i ciągle mi nie po drodze do fotografa. Za to mam album internetowy, który przeglądam codziennie a i dzielenie się zdjęciami z rodziną czy znajomymi jest dzięki niemu prostsze.
Sama mam w planach wyrobić takie fotoksiążki :-)))) i szukam odpowiedniej firmy :-))) bo chciałam zamówić z pierwszego roku Gabi... z pierwszego roku Norba :-)))) i dla dziadków ze wspólnych wakacji :-))
OdpowiedzUsuńsuper pomysł :-) też mam takie dni,że siadam, porywam zdjęcia i oglądam - wspominam najpiękniejsze i szczęśliwe dni w życiu :-) buziaczki zapraszam do siebie nowa notka ;*
OdpowiedzUsuńA z technicznych spraw - nie doszukałam na stronie, ale to pewnie druk cyfrowy. Jestem ciekawa jaka żywotność jest koloru? Wydaje mi się że fotografia (technika naświetlania) pozostaje trwalsza.
OdpowiedzUsuńbasca
nie znam się, ale tak - mam wrażenie, że tradycyjna fotografia (właśnie technika naświetlania) jest najtrwalsza. nie wspominając już o całym tym magicznym procesie, w którym udało mi się uczestniczyć - magia w ciemni :)
Usuńalbum - tak, druk cyfrowy. nie mam żadnych porównań, to pierwsza moja fotoksiążka, zatem czas pokaże jaka jest jej trwałość i żywotność kolorów, pozdrawiam!
Jak dla mnie to zdjęcia muszą być na papierze( podobnie jak książki), dlatego wywołuje jak szalona, a nad taką fotoksiążką już od dawna myślę, tylko czasu brak:/
OdpowiedzUsuńMiki chyba idzie w moje ślady bo często ogląda "książkę o zdjęciach" czyli album:)
właśnie jestem na etapie wywoływania, zaalbumowywania i do ramek wkładania.. ale niestety jakiś czas temu laptop mi się spierdylił i jakieś 7 miesięcy z życia Filipa (w formie zdjęć) odeszło hen hen :( a taką fotoksiążkę mamy ale ze zdjęciami z naszego wesela - rewelka!!
OdpowiedzUsuńTeż robię Maluchowi takie fotoksiążki, ale u innej firmy ;)
OdpowiedzUsuńTo świetna pamiątka. Ogólnie jestem zwolenniczką wywoływania zdjęć. Takie w komputerze nie mają takiego uroku, jak w albumie.
Moja babcia ma taki średniej wielkości kuferek w którym trzyma wszystkie fotografie - i tak sobie myślę - w co ja to kiedyś zapakuję - aby było w jednym miejscu - hmmm chyba osobną szafę :))) - Widzisz my też uwielbiamy mieć je w reku ...a teraz padł nam wyświetlać i z lustrzanki mamy analogówkę - jakiś skok w tył o 10 lat - tupie nogami jak podłączam kabel usb :))) nie ze złości a z ciekawości ...
OdpowiedzUsuń