Bzdurki czytamy

Gra u nas to pudło. W weekendy gra najwięcej, w dni robocze różnie. Włączam je, jak gotuję i jak sprzątam. Gdy tworzymy z Ewką jakieś cuda z papieru - też gra. Kiedy zasiadam do pracy, to raczej muszę je wyłączyć. Jednak mnie rozprasza. Zdarza mi się zasłuchać... A gra niezmiennie na tej samej częstotliwości. To radio. Trójki słuchamy.



Pierwszy rzut okiem na okładkę trochę mnie zmylił. Nie dojrzałam twarzy, nie przeczytałam nazwisk. I tak (buracko) oceniłam, że nie jestem zainteresowana książką. Nie tyle oceniłam ją po okładce, co po wybiórczym rzucie na nią okiem. Litości! ;) Kiedy jednak potrząsnęłam głową i ustawiłam ostrość spojrzenia... Przeczytałam: Artur Andrus. A później doczytałam, że dołączony do książki audiobook czytają - Autor i Piotr Bałtroczyk. I może i ta okładka zupełnie mi się nie podoba... Ale przestało to dla mnie mieć znaczenie.




Niektóre filmy animowane mają taką fabułę, dialogi i dubbing, że na seansie ryczą ze śmiechu i dzieci, i dorośli. Może i w zupełnie różnych momentach, ale ryczą. Podobnie jest z książką Bzdurki, czyli bajki dla dzieci i innych :) Mniej lub bardziej elegancko - rechoczemy obie. Ja i Ewka.



Tylko trochę tchu złapać nie mogę, bo bajki - w porównaniu z naszymi dotychczasowymi lekturami - są dość długie. Niby przeznaczone dla starszego, niż Ewa czytelnika, ale... Jeśli nie widać przeciwwskazań i efektów ubocznych? Wszak książka dostępna bez recepty! ;)



Osiem bajek. Nafaszerowanych grą słów, humorem, charyzmatycznymi bohaterami. Na końcu każdej z opowieści - morał. Niektórzy lubią kuchnię chińską, inni preferują włoską, ja aktualnie zajadam się tym, co serwuje Artur Andrus. Smakowite!



Bzdurki, czyli bajki dla dzieci i innych, tekst: Artur Andrus, ilustracje: Zbigniew Dobosz
Wydawnictwo Zielona Sowa KLIK, fragmenty nagrań KLIK 

Książkę otrzymałam w ramach współpracy z Klubem Mam Ekspertek.

Popularne posty