Był taki czas, kiedy CODZIENNIE około 19.15 spacerówka z Ewą stała obok garażu wąskotorowej kolejki Maltanka. Bo wtedy Maltanka szła spać ;) I Ewa czekała, aż pociąg przyjedzie i schowa się do garażu. Machała jej na dobranoc i sama mogła wracać do domu na kąpiel i sen.
Podróż pociągiem - zawsze najulubieńsza. Zawsze (o zgrozo) z pełną entuzjazmu wizytą w toalecie. Ze zwiedzaniem pociągu, zaczepianiem wszystkich. Przede wszystkim konduktorów :) Z prowiantem. Z dużym zapasem prowiantu. Z książką, ludzikami do zabawy, jakąś niespodzianką wyciąganą z maminej torebki. Bez drzemki. Z opóźnieniem 200 minut. Z ostatnią pieluchą i szaleństwem w oczach. Z misiem i kocykiem.
A raz przyjechała ciocia, przyjechał i wujek - z prezentem. I co, że wujek nie zna języka polskiego, jak wyjął zza pazuchy tory? Z budynkiem dworca, z wiaduktem, z drzewami, ludzikami i pociągiem, który wydaje dźwięki! Usiedli nad tymi torami i dogadali się, choć niewiele padło słów.
Bo takie tory wysypane na podłogę - zbliżają. Znikają bariery. Pierwsza czy kolejna wizyta, ze znajomością języka lub bez, z podejściem do dzieci czy blokadą, stresem przed zostaniem sam na sam z maluchem. Wystarczy wysypać tory...
Tak samo dobrze pasuje do chłopca, jak i do dziewczynki. Pan Wagon, pani Lokomotywa - idealni towarzysze szarych dni. Dlatego pod choinką Ewka znalazła kolejne elementy - różowy pociąg i prom kolejowy. Przynajmniej raz w tygodniu wysypujemy wszystko na dywan i układamy... A Wy? Macie? Lubicie? Bawicie się? :)
PROM i RÓŻOWY POCIĄG - KOLEJKOWY ZAKĄTEK
POZOSTAŁE ELEMENTY - BLISCY (DZIĘKUJEMY!) :)