Przy kalendarzu odrobinę się zawahałam. Czy głowę podnieść. Świadoma swojego zagubienia w czasie, już na początku ciąży oznaczyłam kolorową taśmą każdy kolejny tydzień zbliżający nas do Spotkania. Sobota - 37. Czyli niedziela to będzie już 37+1 tc. Tymczasem Wojtek, choć jeszcze w brzuchu, wyszarpuje sobie odrobinę przestrzeni w naszym mieszkaniu. Nie za wiele, bo przecież wie, jak jest. Na początek (z wewnętrznym łkaniem) pożegnałam moje biurko. Żałoba trwała krótko. Bo przecież na upartego bym te biurko gdzieś wcisnęła. Tyle że wtedy przestrzeń przypominałaby ciasny magazyn, a ja nie mogłabym złapać oddechu. Nie ma zatem biurka. Jest stół. Jest łóżeczko. Przyjedzie kołyska. (Wózek, wanienka, przewijak, pieluchy, pieluchy, pieluchy).

Otwieram oko i widzę. Oko. Oko widzę. Między jednym szczebelkiem i drugim. Zielone oko otoczone szarym futrem. Pan łóżeczka powrócił. Jeszcze tylko przewijak i będzie dwupiętrowa sypialnia. - I znowu się zacznie - zapewne myśli kot między jedną pięciogodzinną drzemką a drugą. Zapewne pamięta arie zaczynające się i kończące na: - Leeeee. Nocne pobudki. Próby głosu. Piski, gulgotanie. Raczkowanie. Raczkowanie zawsze w jedynym słusznym kierunku. Kierunku kota.

A torba wciąż nie spakowana. Elementy tej szpitalnej układanki już mam. Wszystkie. Nawet mam plan porodu, który właściwie powinien mieć tylko jeden punkt: dobrze urodzić. Tymczasem kartkę trzeba obrócić, żeby doczytać całość. Czy ktoś to w ogóle przeczyta? Paciorkowiec nie odnaleziony, wyniki (odkąd odrobinę zignorowałam łykanie witamin) jakby lepsze. A torba nie spakowana. Bo mam też taką głupią myśl, że jak się spakuję, to się może coś zacząć. A ja jeszcze kilka rzeczy mam do zrobienia. Choć ubranka - wyprane, wyprasowane, złożone. Choć duperele wyprawkowe w 99 proc. już zamieszkują szuflady, szafki, zakamarki. Trzymać się myśli, że jaka siostra, taki brat? Ją wołaliśmy i wołaliśmy. I łaskawie dała się poznać w 42 tygodniu. On też ma taki plan? Wie ktoś? Bo lekarz, po ostatnich oględzinach, zmienił zdanie. Raczej nie przenoszę.

A gdybyś, Wojtku, jednak okazał się dziewczynką... Dam Ci na imię Truskawka. Ewentualnie Rzodkiewka. Zważywszy na to, ile zjadam tych przysmaków, w Twoich żyłach płynie kompot truskawkowo-rzodkiewkowy.
Oj, takie gdybanie, zaklulo, moze to juz...Ja pamietam, ze przy Adasiu, liste pierdyknelam za lustro i odhaczalam z niej, ale i tak byl jak siostra, trzeba go bylo wywolac, tydzien po terminie ;)
OdpowiedzUsuńHaha :) kompot truskawkowo- rzodkiewkowy :)
OdpowiedzUsuńU mnie Olo 4 dni przed terminem, Jula dokładnie w terminie co do dnia :)
Drugi poród szybki...szybszy niż pierwszy i tego Ci życzę!!! :)
I ja dołączam do tych życzeń. Po mój drugi poród był taki szybki, że aż wody do porodu w wannie nie zdążyli nalać :P Także oby było lepiej, szybciej i bezboleśnie hehehehe
UsuńTeż sobie życzę szybkiego porodu. Takiego żebym na 'styk' dotarła do szpitala i najlepiej żadnej cesarki :D marzeniaaaa!
UsuńCzy planowała Pani jakos szczegolnie plec drugiego dzidziusia czy tak sie "zlozylo" ze bedzie chlopczyk? Zycze szczesliwego rozwiazania!!!!
OdpowiedzUsuńA są sposoby na zaplanowanie? :) Nie znam, tak po prostu wyszło, że "wybrał" nas chłopiec :) Dziękuję!
UsuńMój mąż planował. Na spółkę z babcią. I wyszło jak chcieli;)
UsuńJa przy Julku też miałam nadzieję, że skoro pierwszy w 42 tc to i drugi też powinien tak się urodzić... myliłam się :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyś ogarnęła swoje sprawy i spokojnie urodziła Wojtusia!
Dzisiaj zaczełam 34 tydzień... :) Mam tak samo z torbą do szpitala :p Pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuńJa też będąc w ciąży z Aluchną czekałam na ostatni gwizdek ze spakowaniem torby by nie wywołać :D Ostatecznie na 5 min przed wyjazdem do szpitala przepakowywałam wszystko i pakowałam jeszcze rzeczy :)
OdpowiedzUsuńi ja uwielbiam truskawki :)
OdpowiedzUsuńTrymam mocno, żeby się udało wszystko, a Wojtek pojawi się w najlepszym momencie - w dniu swoich urodzin:)
OdpowiedzUsuńPS. Widziałam zdjęcie Ewy-Linnei - cudo po prostu, jesteś wielka Olgo, oj zazdraszczam kreatywności:)
Mogę się zgodzić tylko z tym, że jestem wielka. Wszerz ;)
UsuńUjął mnie ten post - życzę, żebyś dobrze urodziła, zdrowego jak rzodzkiewka i truskawka razem wzięte chłopca (lub dziewczynę :)
OdpowiedzUsuńKochana z Twoją organizacją to nic się wcześniej nie wydarzy....zjesz jeszcze parę kilogramów tych truskawek i rzodkiewek:)
OdpowiedzUsuńPS. muszę kupić dzieciom ten plastikowy zestaw lekarski...jak jesteśmy w gościach tylko się tym bawią a swój drewniany mają w nosie:P
Czasem tak bywa, że my lowamy drewniane, a dzieciaki jakby mniej :) Ten nasz zestaw (prezent od cioci Ewy) nie dość, że świeci, to jeszcze pokazuje różne rzeczy. A stetoskop przy naciśnięciu wydaje dźwięk bicia serca! <3
UsuńA my Zające wcale się o Ciebie nie martwimy:)
OdpowiedzUsuńPo prostu wiemy, że wszystko jest tak jak być powinno.
Wojtek zjawi się w idealnym momencie, torba będzie gotowa pod ręką,
a Ty ani się obejrzysz, a będziesz machać położnej na do widzenia :)
Gratulacje :) piękny brzuszek:)
OdpowiedzUsuńEwa tak dba i bada, że na pewno już ona ci powie, co usłyszała od brata ;) Zazdroszczę wam takiego mądrego dzieciolubnego kota :) Dużo ciepła dla was :)
OdpowiedzUsuńYyyy, no ani nie powiedziałabym, że on szczególnie mądry, ani że specjalnie dzieciolubny... On ludzi TOLERUJE, jak dają jeść, jak nie zajmują jego części kanapy, jak kuwetę ogarniają i ogólnie są fajni, byle mu szarego tyłka nie zawracali :] Ewkę potrafi drapnąć, ale i ona przytula z całych sił i czasem sprawdza, czy ogonek na pewno nie odpada. Konflikty załatwiają między sobą ;)
Usuńpowiem, że nawet Ci trochę zazdroszczę tego spokoju. Mam nadzieję, że ja jak już mi się uda być w ciąży po raz drugi, to też będę tak spokojnie do tego podchodzić ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, skoro jest ciąża, która nie niesie ze sobą za dużo nerwów, nie ma zagrożenia, wszystko z tygodnia na tydzień toczy się w swoim, naturalnym rytmie - to ja zwyczajnie nie mam czasu się denerwować na zapas. Tak to chyba jest przy drugim dziecku :) Pracy nie ubywa, bo pierwsze dziecko, rodzinę i dom trza ogarnąć. Jak już przychodzi wieczór i moment na wybuch paniki, to oczy się same zamykają ;)
UsuńAle zleciało co?? Jak to już 37 tydzień, retyy... Czyli to już (w Hola tak liczą, 3 tyg przed i 2 tyg po terminie, to normalny czas porodu... nie wiem czy w PL tez ;) Jaga 8 dni po terminie się pojawiła, tzn trochę Jej pomogliśmy, bo skubana 4 dni kombinowała... A co to jest plan porodu? Trzymam kciuki, no jasne, że wszystko będzie dobrze. Buziaki!
OdpowiedzUsuńJakiś błąd mi wyskoczył przy dodawaniu komentarza więc jeszcze raz,:) Aż zazdroszczę ci tego oczekiwania i tych chwil które was czekają z nowym członkiem zalogi;) Mateusz przywitał się z nami 3tyg za wcześnie. A z tego kompotu uśmiałam się niesamowicie. Wiesz, Wojtek zawsze może zostać Truskawkiem bądź Rzodkiewkiem;)
OdpowiedzUsuńByle Cie Wojtula tak nie zaskoczyl, jak mnie dzis wiadomosc o tym, ze mam wnuczke...
OdpowiedzUsuńFranka: Mamo, urodzilam dziecko.
Mama Franki: Oooo! ( chwila przerwy) I jak ma na imie?
Franka: Jasmina!
Tak to nam wlasnie szybko czas leci...
Och to już niedłuuugoo, trzymam mocno kciuki! Też byłam taka spokojna.. dokładnie 4 miesiące temu, i wszystko poszło łatwo, a mała Kropeczka jest grzecznym i łatwym do ogarnięcia stworzonkiem. Ale oczywiście wrzaski zakończone na 'leeee' też się regularnie zdarzają! Tak sobie myślę, że jak człowiek ma pozytywne podejście do porodu, to po prostu musi pójść lajtowo. Czego Ci oczywiście z całego serca życzę :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie, zapraszam do dodania swojego bloga do spisu blogow o ciazy i rodzicielstwie :)
OdpowiedzUsuńSpis znajduje sie tutaj:
http://spisblogowociazy.blogspot.co.uk/