Mikołajki



1. Jest wiele wcześniej wydanych książek, które czekają na swoją kolej. Grzecznie czekają. Tłoczą się, ale się nie przepychają, cichutko stoją, czasem któraś westchnie, inna - porwana przez Ewę - martwi się, że ją przegapię. Ot, zwykłe książkowe rozterki. - Panowie przodem! Oj, wcale nie tak, że każdy i zawsze! Akurat ten, tylko w grudniu. Na początek kolejki wskoczyła brzuchata, choć wcale nie spodziewa się dziecka, postać - Mikołaj. Kiedy mam o nim pisać, jak nie w grudniu?



Szczególnie, że trochę go żal. Tego Mikołaja, bo płaczem się zanosi. Zgubił prezenty, wyobrażacie sobie? Taka tragedia! Jej ogrom nie zmienia jednak faktu, że książka O Mikołaju, który zgubił prezenty to ogromna frajda - czytania i oglądania. Wcześniej nie znałam żadnej książki Danuty Parlak, całe szczęście - jeszcze w grudniu - wybieram się do biblioteki i mam nadzieję, że uda mi się upolować choć jedną książkę tej Autorki. Bo czyta się bardzo dobrze. Miałam tylko zacząć, przeczytać kilka stron i skończyć wieczorem lub jutro, bo przecież w kalendarzu adwentowym inne plany - pierniczki i kartki świąteczne. Ale jakoś nie wyszło. Ta przerwa nie wyszła. Dobrze, że już miałam wyłączony piekarnik, bo na pewno przypaliłabym kolejną blachę pierniczków. Zaczęłyśmy i skończyłyśmy przy jednym posiedzeniu. Mam nadzieję, że przed Świętami przeczytamy jeszcze raz, może nawet dwa razy.



Czasem pytacie o jakąś świąteczną książkę, czy nadaje s dla trzylatka/czterolatka/pięciolatka, jak przedstawia postać Mikołaja, jak się ma do wiary w niego. To może ja od razu powiem, że w tej książce nie ma żadnych przesłanek, by przestać w niego wierzyć, by zacząć się zastanawiać, czy naprawdę istnieje. Mikołaj jest. Ale choć w magiczny sposób umie w jedną noc rozwieźć prezenty do wszystkich domów, zdarzają mu się też gorsze momenty, bywa bardzo... ludzki. Na przykład zdarzyło mu się, że zgubił prezenty. Wszystkie. Jak można się domyślić - bardzo go to zasmuciło. Jego płacz zobaczyła sroka, jako druga dowiedziała się wrona, po niej dzięcioł, itd. W końcu informacja dotarła do, niecierpliwie wyczekujących prezentów, dzieci. A dzieci? Wzięły sprawy w swoje ręce. Po prostu. Wspaniała opowieść! Między innymi o dzieleniu się, o empatii, o tym, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Świetna, cudownie zilustrowana.   

 



2. Po lekturze, pełne zapału, wzięłyśmy się za projekt - kartki świąteczne. Materiały były, nawet był konkretny plan - związany z książką Papierowe święta czyli origami płaskie i przestrzenne z kwadratu... Plan był, wszystkie elementy były, co mogło się nie udać? Mogłabym napisać, że papier nas pokonał, ale to byłoby nie fair w stosunku do niego ;) Papier stanął na wysokości zadania - gramatura dobra, ładny, dobrze przycięty. Ewa wybrała, że zajmiemy się Świętym Mikołajem. No. Po dwóch godzinach Mikołaj już był i z lekko brokatową czapą zdobił parapet Ewkowego pokoju. A my byłyśmy wykończone :D Trudna sprawa, naprawdę. Te kartki - to jeszcze dla nas za trudne, musimy podejść do tego tematu trochę inaczej, z większym luzem. A projekty z tej książki próbować realizować, ale powoli, bez pośpiechu, bo póki co nawet składanie w bazę lody, przychodzi nam z trudnością... :) Wersja z kółkami była dużo, dużo łatwiejsza... Całe szczęście wycinanie pierniczków poszło nam nieźle!





 

O Mikołaju, który zgubił prezenty, tekst: Danuta Parlak, ilustracje: Joanna Bartosik
Wydawnictwo Widnokrąg KLIK

Wydawnictwo BIS KLIK
 

Popularne posty