Basia i przyjaciele
Tymczasem - porozmawiajmy o nowej serii Basia i przyjaciele w odniesieniu do starych Baś. Autorki te same, format ten sam, okładka ponownie twarda, rogi okładki tym razem nie zaokrąglone, fonty chyba tej samej wielkości, stosunek tekstu do ilustracji - nie wiem, znaków nie liczyłam, ale rzucającej się w oczy różnicy nie widzę, cena tak samo miła. Co zatem się zmieniło? Na przykład to, że Basia nie jest główną postacią. Dwa pierwsze tomy należą do Anielki i Antka. I jeszcze to, że - w stosunku do wcześniejszych książek o Baśce - tu jest więcej trudnych emocji. Trudno mi dobrać słowa. Czytelnicy, którzy znają Basię - wiedzą, jaki jest jej dom. No taki trochę... modelowy. Mama i tata. Mama pracuje w domu, tata jest lekarzem, Basia ma dwóch braci. Mają też żółwia. Kochają się i mają po prostu szczęśliwe, spokojne życie. Tak bardzo uogólniając, oczywiście. Seria dotycząca przyjaciół pozwala wprowadzić trochę... inności. Ale nie zrozumcie mnie źle - to nie tak, że ta inność w opozycji do rodziny Basi jest gorsza. Bynajmniej. To po prostu inne rodziny, inne dzieci. Życie.
Anielka na przykład mieszka na poddaszu starej kamienicy z mamą - ilustratorką i psem Paszczakiem, który trochę śmierdzi, ale jest wspaniałym pocieszycielem dziecięcych serc. "Tata Anielki był artystą performerem i czasem znikał na dłuższy czas. Zjawiał się potem niespodziewanie i wywracał życie na poddaszu do góry nogami - jak wiatr, który zrywa się po to, żeby pognać dalej i zostawić za sobą poprzewracane drzewa i wspomnienie czegoś potężnego i nieuniknionego." Anielka właśnie czeka na swojego tatę. Od wczesnego poranka wypatruje go przez okno. A jej mama stara się ze wszelkich sił trochę odwrócić uwagę córki od tego biernego oczekiwania. Robią placuszki jaglane (brawo za lokowanie produktu!), idą na spacer z Paszczakiem i... zapraszają Basię na n o c o w a n i e! Dzikie harce dziewczyn przeplatają się ze smuteczkami przed zaśnięciem i rozmyślaniem o przyjaźni, nazajutrz zjawia się wyczekiwany tata.
Antka zastajemy w momencie, kiedy wściekły na mamę trzaska drzwiami i wywala język. Nie pozwoliła mu korzystać z tabletu, bo kilka razy zdarzyło mu się nie odrobić lekcji i nie wspomnieć o tym rodzicom. Teraz ma odrobić wszystko, co ma zadane, bo popołudniu odwiedzi go Janek. Trochę się miota, rzuca po łóżku na bardzo długie... sekundy, aż w końcu lekcje są odrobione, a on nie może doczekać się zabawy w piratów. Tymczasem z Jankiem przychodzi Basia, a jej widok wcale nie cieszy Antka - "Tak, młodsze kuzynki były zdecydowanie koszmarnym wynalazkiem." Chłopcy dość szybko wyganiają pięciolatkę, ale zamiast wspólnie się bawić - kłócą się o to, kto będzie kapitanem statku. Wygląda na to, że jedynie Basia w roli majtka może rozładować sytuację. Ale mniejsza o zabawę - w opowieści o Antku jest tablet i sprawa (nad)używania go, jest stanowcza mama, są pracujący przy komputerze rodzice, jest dzień, który zaczął się koszmarnie a kończy się cudowną zabawą - bez tabletu, ale za to z rodzicami, którzy wchodzą na pokład po skończeniu pracy.
Tak, wciąż czekam na polski odpowiednik Dzieci z Bullerbyn. Na szczerbatą Baśkę, która z przyjaciółmi przeżywa masę przygód na setkach stron. Na te współczesne, ale i po prostu polskie realia, za które cenię książki o Baśce. Bardzo bym chciała. Takie tomisko od duetu Stanecka / Oklejak. Nie ze "sklejonymi" wcześniejszymi przygodami. Nowe, ze szkolną Basią i jej przyjaciółmi. Czekając - poczytam nową serię Basia i przyjaciele. Mogę też pooglądać serial o Basi, jeśli w końcu ten projekt zostanie skończony...
tekst: Zofia Stanecka, ilustracje Marianna Oklejak
Wydawnictwo Egmont KLIK