Mattis i jego przygody...



Z Mattisem to bywa różnie. Raz tak lubi chodzić do szkoły, że wyrywa się do niej. Dosłownie - mamie się wyrwa. Choć gil po pas! Ale czasami, jak wtedy po wypadku z bryłą lodu, wolałby zostać w domu. Podczas lekcji lubi huśtać się na krześle, choć pani bardzo się to nie podoba. A on kocha swoją wychowawczynię. Pani na zastępstwie nie kocha, choć to ona pozwala mu usiąść obok Poduchy, chłopca, z którym zaprzyjaźnia się w drugiej klasie. To wtedy, w drugiej klasie, ich panią zabiera ze szkoły karetka... Różnie to bywa. Czasem jakiś starszy chłopiec mu dokucza, odbywają się mniej lub bardziej udane przyjęcia urodzinowe, stołówka serwuje makaron z sosem, wykręcają się kostki i łamią serca. Nawet największym klasowym twardzielom. Znacie to skądś? Ja jeszcze pamiętam te szkolne czasy (jak przez mgłę, jak przez mgłę...), kiedy "najważniejsze rzeczy działy się na przerwach".



Mattis i jego przygody... to prawie 200 stron wypełnionych szkolnymi perypetiami Mattisa (kolegi TEJ Duni). Przygodami bez cenzury, bez rodziców helikopterów, z różnymi relacjami (czy to z nauczycielem, czy z rówieśnikami), lepszymi i gorszymi dniami, mniej lub bardziej mądrymi pomysłami. Niech Was (czy Waszych dzieci) nie zniechęca objętość książki. Nie bójcie się jej. Te 184 strony (12 rozdziałów) o edukacji wczesnoszkolnej dosłownie się połyka. Na przykład podczas podróży tramwajem, która trwa nie więcej niż 10 minut i kolejnych 15 minutach czekania na obiad ;) Na każdej stronie jest niewiele tekstu, czasami to tylko jedno zdanie, innym razem, dwa, pięć, siedem. Jest mnóstwo zabawnych ilustracji. Czyta się błyskawicznie, nabierając apetytu na więcej. Tyle grubaśnych książek, a doba taka krótka...



Mattis i jego przygody w pierwszej, drugiej i trzeciej klasie, tekst: Rose i Samuel Lagercrantz, ilustracje: Eva Eriksson, tłumaczenie; Marta Dybula, Wydawnictwo Zakamarki


Ta tabelka (porównywarka cen) powyżej zawiera linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli klikając w nią, dokonasz zakupu, to ja otrzymam z tego tytułu niewielką (bardzo niewielką) prowizję. Na waciki. Na przykład ;)

Popularne posty