Pasztety, do boju! / Hedwiga



A w styczniu... Nie, nie wyjechałam nigdzie - nie było jeszcze u nas ferii, ja wciąż nie mam koncie wielu zer (częściej jedno)... Ja po prostu chorowałam. A jak już czułam się odrobinę lepiej, zaraz było gorzej. I tak jeden tydzień, drugi, trzeci. Szukając jakichkolwiek plusów ostatnich tygodni, widzę jeden. Troszkę poczytałam. Skończyłam kilka "dorosłych" książek, które zaczęłam jeszcze w 2017 i sięgnęłam po pozycje dla trochę młodszych czytelników.



I tak do końca nie wiem, czy uzdrowił mnie w końcu dobrze dobrany antybiotyk czy lektura książki Pasztety, do boju! (tekst: Clémentine Beauvais, tłumaczenie: Bożena Sęk, okładka: Gosia Herba, Wydawnictwo Dwie Siostry). Odzyskałam apetyt (byłam po prostu bardzo głodna podczas lektury, cały czas), śmiałam się, wzruszałam, odbywałam w myślach podróże w przeszłość - wspominając nastoletnie doświadczenia i wybiegałam myślami w przyszłość - patrząc na dziewczynkę, która przecież lada dzień stanie się nastolatką. Zamartwiałam się, by za chwilę znaleźć w sobie spokój. Bardzo chciałam przytulić wszystkie trzy bohaterki, siebie dwadzieścia lat temu i Ewkę za kilka lat. Tak na zapas.
Mireille, Astrid i Hakima są najbrzydszymi dziewczynami w szkole, tak wynika z facebookowego głosowania, podczas którego przyznano im tytuły Złotego, Srebrnego i Brązowego Paszteta. Brzmi okrutnie? To jest okrutne. Przez chwilę, naprawdę krótką, wydawało mi się, że taka sytuacja jest przecież niemożliwa. Tak się nie dzieje. Nie pamiętam, żeby tak było. Ale potem sobie przypomniałam. Ocenianie, rankingi, przezwiska. Nie na Facebooku, bo wtedy jeszcze nie istniał (tak, drogie dzieci, za moich czasów w całej klasie - w klasie maturalnej - tylko jeden chłopak miał telefon komórkowy, bez dostępu do internetu, była to bardzo droga zabawka). Ale wszystko to było. W trochę innej formie. Choć przemoc to przemoc... Mireille, Astrid i Hakima początkowo trochę rozpaczają (szczególnie Astrid i Hakima, bo Mireille staje na podium trzeci rok z rzędu, zdążyła trochę "okrzepnąć"), a potem wpadają na pomysł rowerowej wyprawy do Paryża. Każda w innym celu, bynajmniej nie po to, by dzięki wysiłkowi stracić na wadze.
Zabawna, wzruszająca powieść drogi o trudach dojrzewania i akceptacji. Początkowo cieszyłam się, że udało mi się ją wypożyczyć, nie będę musiała kupować i zaoszczędzę te 20-30 zł. Otóż nie zaoszczędzę. Muszę kupić i w odpowiednim czasie podsunąć córce. Teraz jest na tę lekturę dużo za wcześnie.
PS Brawa dla Dwóch Sióstr za okładkę! I za tłumaczenie i redakcję! Bardzo polecam, celowo niewiele pisząc o fabule. 



Hedwiga (tekst: Frida Nilsson, ilustracje: Anke Kuhl, tłumaczenie: Barbara Gawryluk, Wydawnictwo Dwie Siostry) to opowieść o siedmiolatce, która właśnie rozpoczyna swoją przygodę ze szkołą. Hedwiga mieszka w małym domku na uboczu i właściwie aż do czasu rozpoczęcia szkoły niewiele ma okazji do zabawy z rówieśnikami. Pies, dwa koty i tysiąc pająków w piwnicy - owszem, są na miejscu. Koleżanki i koledzy - brak. Całe szczęście zaczyna się szkoła, a Hedwiga poznaje Lindę. To co te dziewczyny razem wyprawiają... W głowie się nie mieści! Dziewczyny miewają, nazwijmy to po imieniu, naprawdę głupie pomysły. Wiecie, takie co na początku skrzą się blaskiem zapowiedzi super zabawy, wyśmienitej psoty, genialnego pomysłu, a chwile później, właściwie zaraz po tym, jak zaczną być realizowane - nadciąga katastrofa (choć częściej jej widmo). Czy to jednak oznacza, że książka jest głupia a jej lektura to strata czasu? Nie. Książka jest zabawna, czyta się ją świetnie. Hedwiga podejmuje samodzielnie decyzje i popełnia mnóstwo błędów, ciągle się ucząc. Towarzyszymy jej i nie czujemy się pouczani. A opisy targających nią emocji... Bardzo prawdziwe. Też polecam.

Pasztety do boju

Hedwiga

Ta tabelka (porównywarka cen) powyżej zawiera linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli klikając w nią, dokonasz zakupu, to ja otrzymam z tego tytułu niewielką (bardzo niewielką) prowizję. Na waciki. Na przykład ;) Dzięki!

Popularne posty