Złodziej kanapek
Kto pamięta? Wieżę kanapek w papierze śniadaniowym. Kanapki tak wysuszone, że aż się wyginały na zewnątrz. Kanapki tak wyładowane pomidorami, że aż zamieniały się w papkę. Kanapki, które po kilkudniowym leżakowaniu na dnie tornistra pokrywały się futrem... Takie miejsce na trasie szkoła - dom, gdzie można było bezpiecznie pozbyć się niechcianej kanapki. Psa, który chętnie zjadał kanapki.
Ile drugich śniadań - tyle historii. Pewnie jest całkiem sporo osób, które wręcz chciałyby, żeby ich drugie śniadania zostały skradzione, ale nigdy im się to nie zdarzyło. Ale Marcel wcale tego nie chciał i ja się mu w ogóle nie dziwię.
Poniedziałek - orkiszowa bagietka z szynką, serem i sałatą, wtorek - kanapka z tuńczykiem, domowym majonezem i suszonymi pomidorami, środa - kanapka z pastą z tofu, kiełkami lucerny, pomidorami i tygrysimi krewetkami, czwartek - kanapka z jajkiem, domowym majonezem, czerwoną cebulą i parmezanem... Takie kanapki szykuje mama Marcela, bohatera książki Złodziej kanapek (Patrick Doyon, André Marois, tłumaczenie: Paweł Łapiński, Wydawnictwo Polarny Lis). Człowiek tylko czyta opis i zaczyna się robić głodny. Trudno się dziwić, że komuś te kanapki wpadły w oko, ktoś się połakomił i nie powstrzymał - ukradł kanapkę w poniedziałek, ukradł kanapkę we wtorek, powstrzymał się w środę, ale nie wytrzymał w czwartek!
Złodziej kanapek to obrazkowa historia, którą pożera się szybko, wielkimi kęsami. Jest tu zagadka, śledztwo, lepsze i gorsze tropy i smakowite opisy jedzenia. Wszystko dzieje się szybko, strona za stroną goni się z Marcelem za podejrzanymi o kradzież kanapek. Niby goni się długo, bo prawie 200 stron, ale tekstu jest na tyle niewiele, że zupełnie bez ostrzeżenia (i próby wyhamowania - ta akcja!) zostaje się z przeczytaną książką. I z burczeniem w brzuchu. Czas na kanapkę. Smakowita to była lektura, dobrze się przy niej bawiliśmy.
KONKURS:
Podzielcie się ze mną w komentarzu pod tym wpisem (na blogu) jakimś wspomnieniem z drugim śniadaniem w roli głównej. Robiliście wymianki na kanapki? Upychaliście śniadania pod łóżkiem? Żywiliście się tylko bułą z żółtym serem? Czekam na wspominki do końca poniedziałku - 19 marca 2018 (godz. 23:59), we wtorek dam znać do kogo wyślę książkę Złodziej kanapek. Jeśli komentujecie z profilu: Anonimowy, nie zapomnijcie podać adresu @
ROZWIĄZANIE KONKURSU:
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi - wspaniałe wspomnienia! Prawie w każdym odnalazłam część swojego dzieciństwa, no może poza bułką z czipsami (ale... że... serio? ;D). Nie przedłużając - Złodziej kanapek leci do Uli ("na samą myśl o tym, że masło wejdzie w takie chlebowe otworki" - mam tak samo! :D). Czekam na wiadomość z adresem do wysyłki książki.
Złodziej kanapek
Ta tabelka (porównywarka cen) powyżej zawiera linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli klikając w nią, dokonasz zakupu, to ja otrzymam z tego tytułu niewielką (bardzo niewielką) prowizję. Na waciki. Na przykład ;) Dzięki!
Ile drugich śniadań - tyle historii. Pewnie jest całkiem sporo osób, które wręcz chciałyby, żeby ich drugie śniadania zostały skradzione, ale nigdy im się to nie zdarzyło. Ale Marcel wcale tego nie chciał i ja się mu w ogóle nie dziwię.
Poniedziałek - orkiszowa bagietka z szynką, serem i sałatą, wtorek - kanapka z tuńczykiem, domowym majonezem i suszonymi pomidorami, środa - kanapka z pastą z tofu, kiełkami lucerny, pomidorami i tygrysimi krewetkami, czwartek - kanapka z jajkiem, domowym majonezem, czerwoną cebulą i parmezanem... Takie kanapki szykuje mama Marcela, bohatera książki Złodziej kanapek (Patrick Doyon, André Marois, tłumaczenie: Paweł Łapiński, Wydawnictwo Polarny Lis). Człowiek tylko czyta opis i zaczyna się robić głodny. Trudno się dziwić, że komuś te kanapki wpadły w oko, ktoś się połakomił i nie powstrzymał - ukradł kanapkę w poniedziałek, ukradł kanapkę we wtorek, powstrzymał się w środę, ale nie wytrzymał w czwartek!
Złodziej kanapek to obrazkowa historia, którą pożera się szybko, wielkimi kęsami. Jest tu zagadka, śledztwo, lepsze i gorsze tropy i smakowite opisy jedzenia. Wszystko dzieje się szybko, strona za stroną goni się z Marcelem za podejrzanymi o kradzież kanapek. Niby goni się długo, bo prawie 200 stron, ale tekstu jest na tyle niewiele, że zupełnie bez ostrzeżenia (i próby wyhamowania - ta akcja!) zostaje się z przeczytaną książką. I z burczeniem w brzuchu. Czas na kanapkę. Smakowita to była lektura, dobrze się przy niej bawiliśmy.
KONKURS:
Podzielcie się ze mną w komentarzu pod tym wpisem (na blogu) jakimś wspomnieniem z drugim śniadaniem w roli głównej. Robiliście wymianki na kanapki? Upychaliście śniadania pod łóżkiem? Żywiliście się tylko bułą z żółtym serem? Czekam na wspominki do końca poniedziałku - 19 marca 2018 (godz. 23:59), we wtorek dam znać do kogo wyślę książkę Złodziej kanapek. Jeśli komentujecie z profilu: Anonimowy, nie zapomnijcie podać adresu @
ROZWIĄZANIE KONKURSU:
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi - wspaniałe wspomnienia! Prawie w każdym odnalazłam część swojego dzieciństwa, no może poza bułką z czipsami (ale... że... serio? ;D). Nie przedłużając - Złodziej kanapek leci do Uli ("na samą myśl o tym, że masło wejdzie w takie chlebowe otworki" - mam tak samo! :D). Czekam na wiadomość z adresem do wysyłki książki.
Złodziej kanapek
Ta tabelka (porównywarka cen) powyżej zawiera linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli klikając w nią, dokonasz zakupu, to ja otrzymam z tego tytułu niewielką (bardzo niewielką) prowizję. Na waciki. Na przykład ;) Dzięki!