Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa
Po podejrzeniu dwóch ilustracji i domyśleniu się, jaka będzie konstrukcja tej opowieści - wiedziałam, że będzie dobrze. Coraz łatwiej mi ocenić, czy w naszym mikroświecie książka osiągnie sukces. Ta powtarzalność sytuacji, w jakiej jest główny bohater, problem i próba rozwiązania go, dialogi, które fajnie czyta się na głos i niby proste ilustracje, ale czasem w jednej technice, a czasem jednak mieszającej się z drugą... Alarm w mojej głowie wył - wysoki współczynnik CZYTAJJESZCZERAZ!
Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa (tekst i ilustracje: John Burningham, tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska, Wydawnictwo Dwie Siostry)
Na dzień dobry poznajemy głównego bohatera - Świętego Mikołaja - który właśnie sterany po swojej zmianie głównego specjalisty do spraw rozwożenia prezentów wraca do domu. Z tym specjalistą to sobie wymyśliłam, to po prostu Mikołaj jest, który objechał/obleciał cały świat i wraca do domu. Sanie ciągną bardzo zmęczone renifery, które mają oczka zupełnie jak ja codziennie o 6:00 rano. Widzicie to? Staruszek zmęczony, renifery już w łóżeczkach, jeden to nawet nie czuje się zbyt dobrze. Wtem. PERYPETIA. Mikołaj dostrzega, że w worku został jeden prezent. Pech chce, że Mikołaj dobrze kojarzy jego odbiorcę - Korneliusza Klopsa, który: 1. mieszka daleko, 2. nie dostanie innych prezentów, bo jego rodziców na to nie stać. Nie streszczając całości, powiem tylko, że dobrotliwy człowiek ubrany na czerwono wyrusza samotnie w podróż, bo po prostu musi dostarczyć prezent. Zakończenia się pewnie domyślacie, ale to jest przede wszystkim książka o podróży. Mikołaj po drodze korzysta z różnych środków komunikacji i przyjmuje pomoc napotkanych ludzi. Jest akcja, humor, wartkie tempo. I pokaźnych rozmiarów szczypta magii świąt. Nie dziwota, że CZYTAJJESZCZERAZ!
PS Błysk okładki i papieru wyjątkowo zupełnie nie przeszkadza mi w lekturze, utrudnia jedynie zrobienie satysfakcjonujących zdjęć, szczególnie rozkładówkom... Lepiej zerknijcie na nie na stronie wydawnictwa.