Trzy nowości z Naszej Księgarni


Czyli... dla każdego coś miłego! Jedna pozycja bardzo świąteczna, druga z kartonowymi stronami wypełnionymi zwierzakami i trzecia bardzo obszerna (prawie 600 stron!) i cała z listów. Od czego by tu zacząć?




Dobranocki na Gwiazdkę (opowiadania: Grażyna Bąkiewicz, Justyna Bednarek, Paweł Beręsewicz, Zofia Beszczyńska, Manuela Gretkowska, Barbara Kosmowska, Beata Ostrowicka, Zofia Stanecka, Małgorzata Strękowska-Zaremba, Agnieszka Tyszka; ilustracje: Ewa Beniak-Haremska, Wydawnictwo Nasza Księgarnia)

Pamiętacie książkę Dobranocki na pogodę i niepogodę? Pisałam wtedy: "Tak sobie myślę, że to taka PREZENTOWA książka. Z wielu względów. Po pierwsze - niedawno była premiera, zatem jest szansa, że dziecko jeszcze nie ma tego tytułu na półce. Po drugie - liczy się pierwsze wrażenie, a tu - trzeba przyznać - jest dobrze. Grubaśne tomisko w twardej oprawie, fajny papier, ładna okładka. Po trzecie - cudne ilustracje. No palce lizać! Po czwarte - 12 opowiadań, których autorami są doskonali polscy współcześni pisarzy. Po piąte - klimat książki." Czy coś bym zmieniła w tym opisie, aktualizując go? Na pewno liczbę opowiadań. Tu jest ich 11. Poza tym - wszystko się zgadza. Tematyka bardzo różnorodna, styl pisania również - to żadne zaskoczenie przy tomie tworzonym przez wielu autorów. Wspólny mianownik to oczekiwanie na nadchodzące święta (większość opowiadań dzieje się w Wigilię lub tuż przed nią) oraz śnieg, dużo śniegu (co z jednej strony cieszy moje oko - od lat nie było u nas śniegu na Boże Narodzenie, z drugiej strony trochę frustruje, bo jest połowa listopada, a ja już jestem wymęczona pytaniem o nadchodzące opady ;)).
Same dobranocki prezentują się różnie. Mam swoje ulubione, jak ta Agnieszki Tyszki o Wigilii Florentyny, Justyny Bednarek o wyjątkowych świętach Petunii czy Zofii Staneckiej o niespodziewanym gościu, ale są też takie, które zupełnie mnie nie porwały. Podoba mi się, że podejmowane są tematy trudniejsze, nie samym brokatem lśnią święta. Jest zatem samotność, jest starość (w parze z samotnością), sprawa karpia, święta, podczas których kogoś zabraknie przy stole, przygotowania, które niosą mnóstwo frustracji i złości itd., itp. I są też ilustracje, które naprawdę polubiłam. Kilka rozkładówek i filmik (może darujcie sobie dźwięk w nim) możecie obejrzeć na stronie wydawcy TUTAJ. Aż musiałam wyguglać, czy znam inne prace Ewy Beniak-Haremskiej. Znam. Ale te tutaj wydają mi się dużo lepsze od poprzednich. Bardzo mi się podobają.




Niezwykłe przyjaźnie. W świecie roślin i zwierząt (tekst i ilustracje: Emilia Dziubak, Wydawnictwo Nasza Księgarnia)

Z tą książką to ja mam problem. Z opisu wydawcy: "Kotu Homerowi brakuje prawdziwego przyjaciela… Postanawia wyruszyć w świat w jego poszukiwaniu. Najpierw musi się jednak zastanowić, co w przyjaźni jest dla niego najważniejsze. Czy opiekowanie się sobą nawzajem, czy bezinteresowność i pełne oddanie, a może wierność? W swej podróży pozna niezwykłe pary: mrówki i mszyce, rybę podnawkę i rekina, sikorę i drozda, koźlarza babkę i brzozę, zawisaka powojowca i floksa oraz wiele innych stworzeń. Czy znajdzie bratnią duszę?". W czym tkwi problem? Na pewno nie w tym, że to książka z ilustracjami Emilii Dziubak. Nie znudziłam się nimi, bardzo je lubię, uwielbiam wszystkie filmiki, podczas których artystka pokazuje proces powstawania ilustracji. Dodatkowo narratorem mianowała swojego kota Homera. I nie jest to JAKIŚ WYMYŚLONY kot. To kot Emilii Dziubak, którego jestem psychofanką i serduszkuję każde zdjęcie, na którym się pojawi. Więc w czym problem? Ano w tym, że nie czuję połączenia kartonowych stron z zawartością, czyli opisem różnych zależności wśród zwierząt i roślin. Osobisty czterolatek nie kuma nic (prócz ilustracji z Homerem i labiryntem do przejścia), ośmiolatka jest zainteresowana, ale i ona nie wszystkie rzeczy rozumie (choć bardzo jej się podoba test, jakim typem przyjaciela jesteś). Gdybym ja ten tytuł wydawała... to bym zrobiła obszerniejszą tekstowo książkę z miękkimi stronami. Po prostu szerzej bym omówiła niektóre związki czy zwierzaki, zachowując te świetne ilustracje i kociego narratora.



Ja także żyłam! Korespondencja (Louise Hartung, Astrid Lindgren, tłumaczenie: Elżbieta Kaźmierczak, Anna Węgleńska, Wydawnictwo Nasza Księgarnia)

Dla kogo ta książka? Przede wszystkim dla wielbicieli twórczości Astrid Lindgren, którzy chcą dowiedzieć się więcej o tej autorce. Ale i dla tych, którzy po prostu lubią powieści epistolarne. Ponad 600 listów wymienianych przez 11 lat. Listów o wszystkim - o życiu codziennym, literaturze, pracy czy polityce. Dodatkowo 30 fotografii. Z ciekawostek - korespondencja była prowadzona w dwóch językach: Louise Hartung pisała w języku niemieckim, Astrid Lindgren po szwedzku (czasami po angielsku). Cóż za wyzwanie dla tłumaczy! Pierwszy list datowany jest na 28 pażdziernika 1953 roku. W liście tym Astrid Lindgren dziękuje Louise Hartung za gościnę. Dwa tygodnie wcześniej autorka była z oficjalną wizytą w Berlinie i zatrzymała się u organizatorki spotkania, właśnie  Louise Hartung. I tak to się wszystko zaczęło i trwało przez 11 lat. Bardzo smakowita lektura. 

Popularne posty